Czasami milczenie jest złotem. Część radnych stała się ,,opozycją totalną”

Ciężko jest pojąć wypowiedzi radnych, którzy troszczą się bardziej o interes mieszkańców mniejszych gmin, niż o interes bydgoszczan, który reprezentują, z których podatków otrzymują diety. Niestety w środę krzykliwa grupa radnych doprowadziła do bezprecedensowej sytuacji pokazując, że można. Jednocześnie pokazali, że nie dorośli do zasiadania w Radzie Miasta.

Od wielu lat funkcjonowała niepisana zasada w bydgoskiej polityce, czy wszyscy starają się możliwymi kanałami pozyskać dla Bydgoszczy jak najwięcej. Tak samo działają elity w innych dużych miastach, bardziej przebiegli w zabieganiu o swoje zyskują najwięcej – w taki sposób Toruń załatwił sobie z budżetu państwa budowę drugiego mostu.

 

To, że władze Bydgoszczy zawsze zabiegają o więcej niż chce przekazywać administracja rządowa nie jest niczym nadzwyczajnym. Dzisiaj Bydgoszcz jest kluczowym węzłem komunikacyjnym dzięki położeniu w magistrali węglowej, która pierwotnie miała jednak Bydgoszcz omijać. To, że dzisiaj możemy się rozwijać to zasługa samorządowców z II Rzeczypospolitej.

 

Różne były rządy i różne miały perypetie z bydgoskim samorządem. Gdy rządziła koalicja PO-PSL nie raz Rada Miasta Bydgoszczy przyjmowała apele do premiera o przyśpieszenie budowy drogi S-5. Większość w Radzie miało co prawda środowisko związane z partią Tuska miało większość, to tego typu apele przechodziły, bowiem nawet jeżeli były to niewygodne w tej formacji politycznie tematy, to nikt nie blokował działań, które jakby nie patrzeć miały przyczynić się Bydgoszczy. Też nigdy nie słyszałem od samorządowców PO, że Bydgoszczy otrzymuje od rządu tak dużo, że nie trzeba się starać o więcej.

 

Radny zaniepokojony polnymi drogami

Na środowej sesji koalicja KO – Lewica wyszła z inicjatywą przyjęcia stanowiska do premiera, krytycznie oceniającego zasady rządowego programu inwestycyjnego. Krytycznie, bo Bydgoszcz może otrzymać maksymalnie 100 mln zł, gdy pula programu to 20 mld, a przyjmując, że bydoszczanie stanowią 1% populacji kraju, to 1% z tej puli stanowiła kwota 200 mln zł. Nie sądzę, aby taki apel wiele pomógł, ale rozumiem intencję próby wywalczenia dodatkowych środków.

 

Wówczas do głosu doszła jednak krzykliwa grupka radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy wręcz za punkt honoru postawili sobie zdyskredytowanie tej inicjatywy. Radny Marcin Lewandowski zaczął od wyjaśniania, że prezydent myli się mówiąc o 1%, bo jak już to będzie 0,9%, dalej dodając, że Bydgoszcz powinna się i tak cieszyć skoro będzie sfinansowany nowy kampus Akademii Muzycznej. Jeszcze dalej poszedł radny Krystian Frelichowski, który wprost mówił, że Bydgoszcz musi dostać mniej, aby w mniejszych miejscowościach ludzie nie musieli się męczyć na ,,polnych drogach”. W innym punkcie Frelichowski wyraził się z dumą, że resort kultury nie przyznał dofinansowania na ,,Festiwal Prapremier” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, imprezę mimo wszystko uznaną w środowisku, bo jak przyznawał – nie podobał mu się repertuar.

 

Więcej o wypowiedziach z sesji Czy Bydgoszczy tak się powodzi, że nie potrzebujemy większego rządowego wsparcia? Zdaniem niektórych radnych chyba tak

 

Radości radnego w sprawie teatru nawet nie ma jak skomentować, bo to przekracza pewne granice małostkowości, ale jak podsumować te wszystkie wypowiedzi, to mamy pierwszy raz moment, gdy radni próbowali udowadniać, że Bydgoszcz wręcz jest rozpieszczona ze środków centralnych i powinniśmy ograniczyć apetyty na rzecz innych mniejszych samorządów. Jest to tym bardziej dziwne, że w rocie ślubowania każdy radny zobowiązuje się troszczyć przede wszystkim o interesy bydgoszczan. Niestety o tym kilku radnych zapomniało.

 

Czasami wystarczy milczeć

Rozumiałbym jeszcze gdyby ktoś tych radnych wzywał do tablicy. W tym wypadku nikt tego jednak nie robił, jeżeli dla radnych był to trudny politycznie temat można było po prostu wstrzymać się od głosu, zamiast jak ,,opozycja totalna” wręcz szkodzić Bydgoszczy. Ożywienie się w tej dyskusji i wręcz chwalenie tego, że środki na inwestycje które mogłyby trafić do Bydgoszczy, trafiły do innych samorządów trudno jest racjonalnie uzasadnić. Bowiem albo ktoś za wszelką cenę się próbuje dowartościować tym, że jest hałaśliwy, ubolewam jednak, że na szkodę Bydgoszczy, albo być może jest to chęć podlizania się partii lub lokalnym posłom partii, którzy będą mieli wpływ na układanie list wyborczych w 2023 roku – inaczej bowiem tego nie potrafię uzasadnić. Z tym bym jednak uważał, bo prawie wszyscy bydgoscy posłowie PiS w przeszłości byli radnymi i dali się zapamiętać z dobrych postaw w kwestiach interesów Bydgoszczy, stąd też takie ,,wygłupy”mogą nie zostać docenione, a nawet pozostawienie tych osób na bardziej widocznych miejscach wyborczych może nie służyć formacji w wyborach.