Do końca roku około 1/4 linii bydgoskiej komunikacji miejskiej obsługuje firma Irex-Trans, od stycznia 2023 roku te linie przejmie Mobilis, który wygrał przetarg. Irex-Trans swoją przygodę z Bydgoszczą rozpoczął w 2014 roku, wówczas jeszcze jako KDD Trans. Był to na pewno charakterystyczny przewoźnik, niemal każdego roku zimą w mediach pojawiał się problemu z brudnymi autobusami, dane inspekcji transportu drogowego wskazują też, że awaryjność tych pojazdów była większa. Przewoźnik ma jednak szansę pożegnać się z bydgoszczanami w wielkim stylu.
Złośliwi mogą zapamiętać ostatnie dni chociażby z incydentu, gdy pasażer wypadł z autobusu z powodu otwartych drzwi. Był to medialny przypadek, na szczęście osoba ta nie odniosła obrażeń. Można jednak też docenić, że to właśnie dzięki tej firmie przez ostatnie dwa tygodnie pomimo buntu w MZK mieliśmy jakąkolwiek komunikację miejską. Do ideału było jej bardzo daleko, ale docenić trzeba, że ktoś się podjął tego zadania.
Bunt w MZK rozpoczął się nagle w piątek 24 czerwca, już od soboty 25 czerwca Irex-Trans był wstanie się przeorganizować na zupełnie nowe trasy. Brakowało taboru i ludzi, aby z dnia na dzień obsłużyć wystarczalnie całe miasto komunikacyjnie. Z kolejnymi dniami ściągano autobusy oraz z całej Polski, niekiedy tabor był na pograniczu zabytkowego, ale było to działanie na w warunkach kryzysowych. Dariusz Falkowski, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego w Bydgoszczy w swoim wpisie w mediach społecznościowych przyznaje, że nową siatkę połączeń stworzono w kilka godzin – . Wyzwanie było dramatyczne, zebrać w ciągu kilku godzin trzykrotnie więcej kierowców niż w zwykłą sobotę. Niewykonalne, więc wielu z nas w sobotę jezdziło do ustawowego limitu czasowego. Ale z każdym dniem było lepiej. Ściągano kierowców z całego kraju, przybywali ochotnicy do pracy. Zaczęły przyjeżdżać nowe autobusy. Wszyscy wiedzieli, że teraz tylko od nich zależy los setki tysięcy pasażerów. Miasto bez transportu nie istnieje. To krwiobieg miasta. Teraz ciężko wykrwawione miasto musiało dalej funkcjonować. Wszelkimi sposobami, najlepiej jak to możliwe. Do służb Nadzoru Ruchu powróciło na czas kryzysu kilku byłych dyspozytorów, wzmocnione zostały wszystkie służby techniczne. Nowi kierowcy otrzymywali specjalnych przewodników którzy mieli im pomagać w nieznanym mieście. Praca przewozowa autobusów była wręcz niewyobrażalna, niedocenione Solbusy pokazały, że jeszcze mogą sporo. Wszelkimi siłami. W poniedziałek wzmocnione zostały rozkłady. Było już 70 autobusów. Wciąż mało, wciąż brakowało. Ale było lepiej, z każdym dniem. W końcu, w czwartek służbę rozpoczęły dwa ikarusy. Piszę to po to, aby ofiarna służba wielu fantastycznych osób, moich znajomych i przyjaciół, nie została zapomniana – opisuje Falkowski.
Szczególnie miał się wykazać Rafał Malewski, pracownik Irexu, który odegrał szczególną rolę w przygotowaniu w ciągu godzin nowej siatki połączeń i rozkładów.
Był to największy kryzys w dziejach bydgoskiej komunikacji publicznej. W internecie nie brakowało złośliwych uwag, ale też jak widzimy byli ludzie, którzy starali się w tym kryzysie niwelować jego skutki dla mieszkańców. Możliwości mieli mocno ograniczone, ale podjęli się tego trudnego zadania.