– Trwają jeszcze szczegółowe wyliczenia związane z nielegalnym strajkiem – mówi prezes zarządu MZK Andrzej Wadyński – Miasto nie oczekuje od nas zysków. Strajkiem zaszkodziliśmy sobie. Postulat artykułowany przez związki zawodowe – o podwyżce w wysokości 350 zł, mógł zostać osiągnięty w drodze legalnego sporu.
Łącznie przez 14 dni MZK straciło ok. 5,8 mln zł wpływów przewozów, spółce z tytułu niewywiązania się z umów grozi dodatkowo 2,4 mln zł kary. MZK w tym czasie nie poniosła części kosztów – zakupu paliwa oraz wynagrodzeń pracowników, którzy brali udział w buncie. Trwają obecnie szacunki jakie to przyniosło oszczędności, ale jak przyznaje prezes Wadyński, wstępnie można powiedzieć, że są one niewielkie w stosunku do strat jakie poniosła spółka – Już dziś, szacunkowo można stwierdzić, że oszczędności będą mniejsze niż ubytek przychodów. Sytuacja spółki uległa pogorszeniu. Na pewno nowy zarząd będzie musiał podjąć działania restrukturyzacyjne. Ze względu na złożoną rezygnację, nie chciałbym wskazywać na żaden kierunek. Spółka co wielokrotnie wybrzmiewało w trakcie strajku, ma faktycznie charakter pracowniczy. Właściciel – Miasto nie oczekuje od nas zysków. Strajkiem zaszkodziliśmy sobie.
Zdaniem kończącego urzędowanie prezesa to nie jedyne negatywne skutki buntu dla Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Spółka straciła bowiem wizerunkowo, bowiem okazała się niewiarygodnym wykonawcą usługi przewozowej, a także zaostrzenie podziałów wśród pracowników MZK. W czasie buntu pojawiał się w internecie hejt wobec pracowników administracyjnych MZK.