W ubiegłą środę Rada Miasta Bydgoszczy przyjęła dwa stanowiska kolejowe – pierwsze dotyczące zmiany przebiegu CPK tak, aby główna szprycha obejmowała Bydgoszcz, tutaj chylę czoła przed radnymi Prawa i Sprawiedliwości, którzy byli na sali sesyjnej i poparli to stanowisko, choć narracja z mediów publicznych w regionie jest zupełnie inna. Taki wspólny głos ponad podziałami jest zatem bardzo ważny i za to – czapki z głów.
Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego opozycja nie poparła stanowiska w sprawie Krajowego Programu Kolejowego, którego konsultacje dzisiaj dobiegają końca. Co prawda nikt z radnych nie głosował przeciwko, ale trudno zrozumieć wstrzymanie się od głosu radnych PiS, bo stanowisko było jedynie upomnieniem się o kluczowe dla Bydgoszczy linie kolejowe w ramach tak naprawdę konsultacji społecznych.
Dla przypomnienia: stanowisko dotyczyło ujęcia na liście podstawowej dużego projektu kolejowego modernizacji ciągu Bydgoszcz – Piła – Krzyż – Gorzów Wielkopolski; przyznania realnego finansowania dla linii kolejowej nr 281; elektryfikacji krótkiego odcinka Laskowice Pomorskie – Grudziądz, aby z Bydgoszczy do Grudziądza mogły jeździć, rozbudowy linii kolejowej w Fordonie do dwutorowej; czy w końcu budowy linii kolejowej z Solca Kujawskiego do Portu Lotniczego Bydgoszcz i Trzcińca.
Wydaje się, że w Bydgoszczy niemal wszyscy popierają potrzebę realizacji tych inwestycji, a w sytuacji, gdy Ministerstwo Infrastruktury organizuje konsultacje społeczne w sprawie kluczowego dokumentu, to wręcz jest to zapraszanie także samorządowców do wyrażania swoich opinii.
Wyszła dyskusja, która tylko zagmatwała sprawę
Ze strony opozycji pojawiły się dwa wnioski wobec stanowiska, szef klubu Jarosław Wenderlich zaproponował skierowanie stanowiska również do marszałka, na co nie zgodziła się Koalicja Obywatelska i Lewica tłumacząc to tym, że sprawa dotyczy Krajowego Programu Kolejowego, który ustala Ministerstwo a nie marszałek, choć samo wystąpienie do resortu będzie przekazane do wiadomości marszałka. Radny Marcin Lewandowski z kolei warunkował poparcie stanowiska wykreśleniem sformułowania: ,, Wydaje się to jedynie pustym gestem, który nie wpłynie na znaczącą poprawę prędkości na odcinku Nakło – Kcynia.”.
Nie będę zajmował się ocenianiem czy jest to bardziej czy jednak mniej elegancki zwrot, ale jeżeli odbierać to jako przytyk polityczny to w tym wypadku jest to przytyk pod adresem marszałka, a nie rządu, bo akurat to zadanie w projekcie KPK jest przypisane finansowaniu z programu Fundusze Europejskie dla Kujaw i Pomorza, będący w gestii marszałka Piotra Całbeckiego – być może większość radnych się w ten dokument nie wgłębiło i tego nie wiedziało. Zatem Ministerstwo Infrastruktury nie tylko nie powinno czuć się tym zapisem urażone, ale również w negocjacjach z Zarządem Województwa może podpierać się stanowiskiem Rady Miasta, jako dodatkowym argumentem w sprawie zwiększenia wydatków na kolej z naszego programu operacyjnego.
Kwota zapisana w projekcie – czyli 2,7 mln nie wpłynie na realną modernizację linii nr 281 na odcinku Nakło – Kcynia, a obecne uwarunkowania pozwalające poruszać się z maksymalnie prędkością 20 km/h nie są atrakcyjne dla uruchamianie na tej linii transportu pasażerskiego. Kwestionowanie realności realizacji tej inwestycji przy obecnych zapisach to uderzanie w narrację marszałka o tym, że ta linia kolejowa wkrótce powstanie. Na poniedziałkowej sesji Sejmiku Województwa dwóch randych PiS-u podnosiło argument, że zapisanie zaledwie 2,7 mln zł sprawi, że nie dojzie do reaktywacji połączeń pasażerskich do Kcyni i cytują wystąpienie klubowe radnego Jerzego Gawędy: Na jej modernizację przewidziano zaledwie 3 mln zł do 2027 roku. (…) Ostatnie miesiące robiono im nadzieję, ale dzisiaj znowu musimy im powiedzieć poczekajcie do przynajmniej 2030, a jak coś będziemy robić to między Toruniem i Grudziądzem, Malborkiem.
W głosowaniu prawie wszyscy radni PiS wstrzymali się od głosu, trzeba wspomnieć natomiast, że radny Bogdan Dzakanowski wyłamał się od tego i poparł to stanowisko. Brak poparcia pozostałych radnych opozycji z tego wynika, że był oparty o krytyczne wobec marszałka sformułowanie, choć zapewne intencje były zupełnie inne, to przez skupieniu się na niepotrzebnej dyskusji zamiast na sprawach merytorycznych wyszło jak wyszło.