Krakowskie badania obnażyły brutalnie siłę ,,wielkiego Torunia”. Wplątywanie się w awanturę nie musi leżeć w interesie Bydgoszczy (komentarz)

Krakowskie badania obnażyły brutalnie siłę ,,wielkiego Torunia”. Wplątywanie się w awanturę nie musi leżeć w interesie Bydgoszczy (komentarz)
Opracowanie wyraźnie pokazuje, że potencjał Bydgoszczy jest większy

W poniedziałek wicemarszałek Zbigniew Ostrowski posługując się autorytetem TMMB wezwał bydgoskie środowiska, aby te w ramach konsultacji społecznych nad Koncepcją Rozwoju Kraju zabiegały o podniesienie rangi Bydgoszczy i Torunia w typologii ośrodków centralnych. Media powieliły wezwanie, ale mało kto zajrzał do dokumentów, jak to zrobimy to zauważymy, że jest to bardziej skomplikowany problem.

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, które firmuje ten poddawany konsultacjom społecznym projekt, wprost nie pisze, że ustala jakąś hierarchię miast, ale jedynie publikuje wyniki badań dr Agnieszki Sabali-Gwosdz z Uniwersytetu Jagiellońskiego z Krakowa. Z jej opracowań (patrząc szerzej na publikacje) wynika, że Bydgoszcz i Toruń odstają w funkcjach węzłowym takim miastom jak Gdańsk czy Poznań. Przy czym odstawanie Torunia jest o dwie długości Bydgoszczy. Co jest w pewnym sensie dla nas zimnym prysznicem, który może nas zmotywować do wytężonej pracy lub możemy nic nie robić, przy czym dla dobrego samopoczucia próbować podważać kompetencje pani doktor. Jak spojrzymy na miasta uznane za metropolie ponadregionalne to normą jest tam funkcjonowanie chociażby kolei metroplitalnej/aglomeracyjnej, a my nie mamy nawet pomysłu na takowa, nie licząc BiT City, które nie jest funkcjonalne, a ma charakter głównie polityczny. Tę drugą narrację przyjął wicemarszałek Ostrowski, który publicznie wyrażał zastrzeżenia do metod badawczych pani doktor, która badaniami nad funkcjami miast zajmuje się od wielu lat. Usłyszeć mogliśmy chociażby, że stosuje ona archaiczne metody badawcze. Sama analiza nie decyduje o tym, czy Bydgoszcz będzie metropolią, bo w pewnym sensie już jest, a na ile będzie sformalizowana zależeć będzie od naszych działań oddolnych i ewentualnego ujęcia w nowej ustawie metropolitalnej, jeżeli takowa się pojawi – to opracowanie pokazuje nam jedynie, gdzie pewne wskaźniki metropolitalne są dzisiaj silniejsze, a gdzie nie.  Przy czym autorka nie rości sobie prawa, że wskaźniki jakie poddała analizie są najważniejsze.

Zarzut, że ktoś złą metodą coś liczy, nie pierwszy raz pada z ust przedstawiciela Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, to jest ulubiona reakcja gdy w jakimś zestawieniu nasze województwo wypada słabo. Wtedy trzeba zmienić metodologię, tak abyśmy wypadli wysoko i po sprawie. Nie zdziwię się jak zaraz zaczniemy liczyć liczbę krzeseł w instytucjach kultury na mieszkańca, w tym ,,Wielki Toruń” ma szansę się wyróżnić – do tego wątku wrócę jednak później. Nie wiem jednak na co liczy TMMB i Ostrowski po swoim wystąpieniu, ale trudno wyobrazić sobie, aby pani minister teraz zmieniła pod wpływem politycznym wyniki badań. Można co najwyżej usunąć tą budzącą kontrowersję mapkę lub ewentualnie wskazać inne alternatywne badania, których autorzy cieszą się renomą. Problem jednak w tym, że także w innych opracowaniach chociażby prof. Sleszyńskiego ,,wielki Toruń” nie zalicza się do najsilniejszych miast w kraju.

 

Powinniśmy zabiegać o pokazanie wyższego potencjału Bydgoszczy

Dr Agnieszka Sobala-Gwosdz opracowała szereg analiz, nie wiadomo czemu ministerstwo opublikowało mapkę, w których miasta III rzędu o znaczeniu regionalnym wrzuca się do jednego worka, czyli Bydgoszcz z Toruniem, gdy badaczka pokazuje na wyraźną różnicę w potencjale między takimi miastami jak Bydgoszcz i Lublin, a Toruń czy Kielce. O to zróżnicowanie w finalnym dokumencie powinniśmy zatem zabiegać. W szczególności, że jak wczytamy się w badania tej badaczki, to Bydgoszczy do tych niekwestionowanych metropolii aż tak wiele nie brakuje punktów. Pewnie, gdyby siedziba Urzędu Marszałkowskiego była w Bydgoszczy to bylibyśmy na styku albo jeszcze wyżej, ale taka jest cena dwustołeczności.

Dla jasności – nie nawołuje do prowadzenia rozważańć o tym które miasto jest ważniejsze Bydgoszczy czy Toruń, bo to wynika wprost także z tych opracowań. Trzeba jedynie przyjąć do wiadomości, że potencjał Bydgoszczy jest większy.

Dlatego powinniśmy się zastanowić, czy powinniśmy w jednym szeregu występować z roszczeniowym Toruniem i zyskać taką łatkę u osób, które mogą mieć wpływ na kreowanie polityki metropolitalnej w Polsce? Czy chcemy z nimi rozmawiać po partnerstwu, czy udawać, że jesteśmy  potęgą morską?

Rozmawiałem z kilkoma organizacjami społecznymi i będziemy chcieli doprowadzić do debaty, gdzie będzie można wypracować merytoryczne stanowisko, bez politycznych emocji.

 

Wielki Toruń

Opracowanie krakowskiej doktor boleć może w Toruniu z dwóch powodów, po pierwsze pokazuje desydentom Urzędu Marszałkowskiego, że jesteśmy słabym regionem, wbrew ich samozachwytowi , którym karmią nas na co dzień w przestrzeni publicznej, a z drugiej strony pokazuje jeszcze większą słabość Torunia. Gdyby nie siedziba Urzędu Marszałkowskiego, to Toruń znajdowałby się jeszcze niżej, bo chociażby taka Częstochowa będąca jedynie miastem powiatowym, ma niewiele gorsze parametry.

Wspomniałem, że za chwilę może nas czekać liczenie krzesełek w instytucjach kultury, w tym Toruń faktycznie może być silny. Najnowsze trendy w zakresie badań nad metropolitalnością pokazują jasno, że o sile gospodarki decyduje prywatny kapitał, co wpisuje się chociażby też w myślenie prezydenta Bydgoszczy i być może dzięki temu odstajemy Toruniowi. Jednym ze wskaźników badanych jest przewaga gospodarki rynkowej nad nierynkową, a w tym zagadnieniu Toruń zalicza się do ośrodków, w których widoczna jest dominacja gospodarki nierynkowej, na co wpływ maja chociażby przeszacowane instytucje kultury zbudowane za publiczne pieniądze do których trzeba tylko dokładać.

Wspomnę jeszcze o tym, że Obserwatorium Polityki Miejskiej i Regionalnej, które firmuje wyniki badań krakowskiej doktor, kilka lat temu opublikował raport o funkcjonowaniu transportu publicznego w bydgosko-toruńskim ZIT, do którego Bydgoszcz właścwiwie przymusił Toruń.   Tamto opracowanie pokazało, że o ile w bydgoskim obszarze funkcjonalnym transport podmiejski w miarę funkcjonuje, choć też był przykład Szubina z najdalszą przeciętną odległością do przystanku, to w przypadku okolic Torunia wynik był fatalny. To też wpływa na ocenę potencjału metropolitalnego naszych miast, chcć w Bydgoszczy władze miasta tych badań nie będę kwestionowały, gdyż dla tego miasta są to wnioski pokazujące, że współraca metropolitalna z Toruniem nie przynosi korzyści, w Toruniu nie przypominam sobie, aby ktoś tamto badanie komentował, ale zapewne politycy znowu by podważali metodologię, gdy wynik im nie odpowiada.  Widzimy jednak w tym miejscu absurd – z jednej strony badania pokazują, że bydgosko-toruńska współpraca metropolitalna to fikcja, a z drugiej strony Urząd Marszałkowski utrzymuje zapisy strategiczne, że tak ma się rozwijać nasze województwą. Z tą różnicą, że jeszcze 8 lat temu zapisano to znacznie bardziej twardo, a teraz delikatniej. W ten sposób jednak żaden ośrodek miejski z kujawsko-pomorskiego się nie wybije.