Gastronomia ma dosyć, kolejni przedsiębiorcy zapowiadają bunt. W ten sposób jednak pandemia nie zniknie



W połowie października rząd wprowadził zakaz stacjonarnego funkcjonowania restauracji i innych obiektów gastronomicznych – jak zapowiadano na 2 tygodnie, aby wypłaszczyć krzywą zachorowań na COVID-19. Na 2 tygodniach się jednak nie skończyło, bowiem minęły już jakieś 3 miesiące, stąd też po zapowiedzi wydłużenia zakazu przynajmniej do końca stycznia, nieoficjalnie mówi się nawet o tym, że może to potrwać do kwietnia, części przedsiębiorców puszczają nerwy.

W ostatnim czasie sądy wydały też wyroki, w którym unieważniały nakładane przez sanepid na przedsiębiorców mandaty za prowadzenie biznesu pomimo zakazu. Sądy wskazywały, że zgodnie z Konstytucją swobody obywatelskie można ograniczyć jedynie na podstawie ustawy, zakazy wprowadzone są natomiast przez Radę Ministrów na drodze rozporządzeń. Rada Ministrów mogłaby wprowadzać zakazy jedynie po ogłoszeniu stanu nadzwyczajnego, czego do tej pory nie uczyniono.

 

Niekorzystne dla rządu wyroki sądów sprawiły, że przedsiębiorcy zaczęli się buntować obostrzeniom i zapowiadać otwarcie na dniach swoich biznesów. Najgłośniej było w ostatnich dniach o buncie na Podhalu i góralach, ale są też sygnały np. od restauracji z Torunia, czy jednego lokalu w powiecie bydgoskim, co zaprasza gości do zostania zatrudnionymi na umowę zlecenie degustatorami. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po tym jak kolejne lokale zostaną otwarte, tą drogą pójdą inni restauratorzy. Część polityków zapowiada już nawet pomoc prawną dla tych, co zbuntują się przeciwko rządowym obostrzeniom.

 

Główny argument chcących się zbuntować to sytuacja gospodarcza – za lokal czynsz płacić trzeba, utrzymać pracowników też, a serwując posiłki jedynie na wynos tego się nie da. Rząd zapowiada co prawda kolejne tarcze antyrykryzysowe, ale jak wskazują nam przedsiębiorcy, jeżeli ktoś otworzył biznes pod koniec 2019 roku, to nie ma szans na załapanie się. Nie widać też,że branża gastronomiczna miałaby być szczególnie traktowana, choć musiała znacząco się zamrozić po decyzjach rządu, natomiast jest zapowiedź wsparcia dla agencji reklamowych, które w przeciwieństwie do gastronomii nie zostały aż tak znacząco ograniczone, mogą chociażby dywersyfikować swoje wpływy poprzez internet.

 

Bunt nie zakończy pandemii

W ostatnich miesiącach już wielokrotnie politycy ,,odwoływali pandemię”, ale ich deklaracje rozpowszechniania się wirusa nie zatrzymają. Przedsiębiorcy mogą wykorzystywać błędy legislacyjne, ale z epidemią wciąż będziemy się borykać. Ostatni tydzień w województwie kujawsko-pomorskim przyniósł ponad 200 ofiar COVID-19, samo borykanie się z wirusem obciąża służbę zdrowia, przez co mamy też wzrost liczby zgonów z innych powodów. Statystyki pokazują co prawda, że w ostatnich tygodniach spadła liczba aktywnych przypadków, ale bardzo prawdopodobne jest ryzyko trzeciej fali, której obawiają się rządzący, stąd też decyzja o wydłużeniu obostrzeń.

 

Obie strony mają jednak swoje racje, bez znalezienia złotego środka wszyscy będziemy przegrani. Nawet bowiem jeżeli część przedsiębiorców się zbuntuje, to skutkiem tego będzie więcej zgonów i dłużej utrzymująca się trudna sytuacja epidemiczna, co nie pozwoli szybko wrócić do normalnego otoczenia do prowadzenia biznesu.  Doprowadzenie do upadku wielu przedsiębiorców to z kolei uderzy w finanse publiczne i rządowi przyjdzie mierzyć się z silniejszą recesją.