Środową sesją Rady Miasta, na której podniesiono ceny biletów w komunikacji miejskiej oraz opłaty za parkowanie, cała Bydgoszcz nie żyje – wpisuje się to wszystko w rzeczywistość, gdzie każdego dnia doświadczamy podwyżek cen towarów i usług, energii, czy paliwa. Nie sądzę, aby ta sprawa wywoła większe emocje poza radnymi, społecznikami i mediami. Opozycja, próbująca zrobić z dyskusji na sesji temat polityczny – więcej na tym może stracić niż zyskać.
Większe emocje wśród bydgoszczan może wywołać już uchwalona przez Sejm podwyżka akcyzy na alkohol i wybory tytoniowe (swoją drogą popieram te działania, bowiem od dawna eksperci wskazywali, że niskie ceny alkoholu to główna przyczyna alkoholizmu w Polsce).
Ludzie nie ,,łykają” taniego populizmu
Przed tygodniem krytykowałem prezydenta, że w dyskusję o cenach biletów próbuje się włączać politykę – np. straszenie Nowym Ładem. Takie działania ratusza skrytykowała też Gazeta Wyborcza. Co jest jednak ważne – na środowej sesji specjalnie nikt o Nowym Ładzie już nie mówił, co pokazuje, że koalicja zrozumiała, że źle zrobi robiąc z tematu biletów politykę.
Niestety bydgoski PiS dalej się trzymał narracji politycznej – o tym, że to będzie ,,łupienie bydgoszczan”, czy ,,zabieranie ostatnich zaskórniaków”. W praktyce merytoryczną opozycję w tym temacie spełniali jedynie społecznicy, dla których to ważne tematy, bowiem mamy w Bydgoszczy środowiska promujące transport zbiorowy. Te środowiska składając swoje postulaty, były otwarte na kompromis, czyli były skłonne zaakceptować pewne podwyżki cen, bowiem mamy chociażby wzrost cen energii, która zasila tramwaje. Nawet lewicowa partia Razem skupiła się na postulacie, aby podwyżka cen sieciówek była mniej dotkliwa niż ta jaką uchwalono. Radni PiS udawali jakby inflacji nie było – paliwo nie drożało, prąd nie drożał – próbując grać na emocjach bydgoszczan, kreując się na obrońców mieszkańców, którzy nie zgodzą się na żadną podwyżkę.
Prawo i Sprawiedliwość założyło w Bydgoszczy, że być może uda się populistycznie zrzucić na władze miasta gniew bydgoszczan za rosnące ceny i inflację, choć narzędzia do obniżki cen prądu czy paliw ma rząd. Wydaje mi się, że to się nie uda, bowiem w sytuacji, gdy nie ma dnia, aby jakieś produkty nie drożały, podwyżka kosztów przejazdu autobusem o kilkadziesiąt groszy nie zrobi na nikim większego wrażenia.