Jako prezydent dla bydgoskiego samorządu stał się symbolem. Do dzisiaj nie znaleziono jego ciała



Fot: Bogusław Białas

Fot: Bogusław Białas

11 listopada to nie tylko Święto Niepodległości, w Bydgoszczy to także data prawdopodobnej śmierci prezydenta Leona Barciszewskiego. Przy Wełnianym Rynku znajduje się jego okazały pomnik, choć jego męczeńska śmierć nie specjalnie przebija się w dniu, w którym świętujemy odzyskanie przez Polskę niepodległości.

W piątek pod pomnikiem Leona Barciszewskiego odbyła się symboliczna uroczystość, w czasie której warte honorową pełnili harcerze. Delegacja bydgoskich samorządowców z zastępcą prezydenta Mirosławem Kozłowiczem na czele złożyła wiązanki kwiatów.

 

 

Barsziewski już w czasach zaborów angażował się w Berlinie w działalność polonijną. Jako zastępca Konsula Generalnego odrodzonej Polski w Berlinie wspierał w 1918 roku Powstanie Wielkopolskie pomagając w reperacji około 2 tys. polskich jeńców. W Odrodzonej Polsce najpierw był prezydentem Gniezna, natomiast w 1932 roku został wybrany na 12 letnią kadencję prezydentem Bydgoszczy. W okresie kryzysu gospodarczego skutecznie walczył z bezrobociem, w tym czasie powstał też szpital na Bielawkach, elektrownia na Jachcicach, doszło do rozbudowy gazowni i rzeźni miejskiej.

 

Kadencji nie dokończył z uwagi na wybuch II wojny światowej. Wówczas decyzją wojewody pomorskiego został ewakuowany do Lwowa. Gdy dotarły do niego wieści o zbrodniach niemieckich na Polakach, postanowił zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa wrócić do Bydgoszczy. Gestapo od razu aresztowało Barciszewskiego wraz z synem. Przyjmuje się, że zginął 11 listopada 1939 roku, nie można tej daty jednak potwierdzić na sto procent, do dzisiaj nie udało się też ustalić co hitlerowcy zrobili z jego ciałem. Jego symboliczny grób znajduje się na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy.