Co dalej z TMMB? Organizacja musi wejść w XXI wiek także mentalnie (felieton)

Co dalej z TMMB? Organizacja musi wejść w XXI wiek także mentalnie (felieton)

Rezygnacja z funkcji prezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy przez wicemarszałka Zbigniewa Ostrowskiego mogła zaskoczyć i zaczęły nasuwać się pytania o jego następce. W mediach społecznościowych komentujący nawet zaczęli tworzyć jakąś giełdę nazwisk, ale najstarsza bydgoska nie wyjdzie nigdy na prostą trzymając się zwyczajów korporacyjnych z minionej epoki. Warto zacząć od otwartego konkursu. Zmiana mentalności wymaga też przemyślenia roli zarządu.

Rok 2023 w Bydgoszczy obchodzony był pod patronatem TMMB, organizacja jest najstarszą tego typu działającym na ziemiach polskich – mówimy zatem o swego rodzaju dobru publicznym, stąd też debata o przyszłości tej organizacji powinna być publiczna.

Przyjrzyjmy się wyborowi wicemarszałka Ostrowskiego w maju ubiegłego roku na stanowisko prezesa TMMB. Wybrało go Walne, czego nie można w żaden sposób kwestionować, ale wcześniej został on namaszczony przez zarząd TMMB – teoretycznie mógł się zgłosić na walnym kontrkandydat, ale kluczową rolę w wyborze prezesa odegrał zarząd. Zarząd miał wcześniej rozmawiać też z innymi znanymi bydgoszczanami, wielu nie było zainteresowanych. W praktyce zarząd wcielił się jednak bardziej w rolę Rady Nadzorczej w korporacji, niż zarządu według statutu TMMB. W zarządzie znajduje się sporo osób związanych w przeszłości ze spółdzielniami, co te niesie pewne przywiązania z kolei do kultury korporacyjnej ze spółdzielni mieszkaniowych.

Konkurs daje szansę na wejście nowej energii

Dzisiaj w mojej opinii zamiast żonglowania nazwiskami potencjalnych następców, lepszym posunięciem byłoby ogłoszenie otwartego konkursu. Wówczas do ustalonego dnia swoją kandydaturę oraz co ważniejsze – swoją wizję funkcjonowania TMMB – mógłby przedstawić każdy. Istotne jest jednak, aby zrobić to odpowiednio szybciej przed Walnym, aby dać członkom TMMB będącym elektorom możliwość zapoznania się z kandydaturami i programem. Wzorować można się tutaj na bydgoskich uczelniach wyższych jak Politechnika Bydgoska czy UKW, w procesie wyboru rektorów.

Większym problemem będzie jednak to na ile skład osobowy TMMB jest na dzisiaj reprezentatywny. Przez ostatnie miesiące sporo wieloletnich działaczy odeszło, często w ramach protestu wobec polityki organizacji, w ich miejsce pojawili się nowi, gdzie są też nazwiska politycznie powiązane z wicemarszałkiem. Zarząd – który jest dzisiaj główną władzą w TMMB musi zadać sobie pytanie co z tym chce zrobić i czy umożliwi udział w wyborze nowego prezesa osobom, które odeszły w ostatnich miesiącach, ale byłyby teraz zainteresowane powrotem.

W dzisiejszych czasach kult prezesa się nie sprawdza

TMMB powinno odejść też od kultu prezesa, w którym chyba funkcjonowało przez cały swój polski okres, a na pewno w ostatnich dekadach. To wymaga jednak też poważnego przemyślenia roli zarządu w TMMB. Po pierwsze jego liczności – według strony TMMB ma on 13-członków, co jest ewenementem. Taka sytuacja na pewno nie ułatwia zarządzania. Po drugiej – według statutu prezes poza tym, że kieruje pracami zarządu i może zaciągać zobowiązania do 5 tys. zł w imieniu TMMB, to formalnie jest tylko jednym z 14-tu członków zarządu. Zatem, żeby o czymś zdecydować powinien mieć poparcie przynajmniej dodatkowych 7-dniu innych. Tyle przynajmniej w teorii, bo w praktyce można było odnieść wrażenie, że w ramach ,,niepisanej umowy” prezes mógł jednoosobowo znacznie więcej.

Odnoszę wrażenie, że dzisiaj bycie w zarządzie to trochę taka forma uhonorowania zasłużonych działaczy. Ten zwyczaj powstał już za prezesa Jerzego Derendy, który chciał chyba w ten sposób podziękować sponsorom. Lepszym kierunkiem byłaby jaka Rada Programowa, czy Rada Honorowa, a zarząd zgodnie ze statutem powinien kierować TMMB wraz z prezesem.