Politycznie w Bydgoszczy nikt nie może czuć się wygrany (komentarz powyborczy)

Politycznie w Bydgoszczy nikt nie może czuć się wygrany (komentarz powyborczy)

Demokracja (mająca różne odmiany) to najlepszy ustrój władzy jaki wymyślono, ale też nie jest pozbawiony wad, jedną z nich jest to, że nie wszyscy mogą mieć zawsze poczucie sprawiedliwości. Zgodnie z ostatecznymi wynikami wyborów nowy prezydent popierany jest jedynie przez niewiele ponad 1/3 bydgoszczan, a kolejne blisko 2/3 może czuć, że ich głos został zignorowany. To jednak nie tylko oni mogą czuć się przegrani.

W samej Bydgoszczy Rafał Trzaskowski umocnił swój wynik o 1,61 punktu procentowego w stosunku do 2020 roku, a Karol Nawrocki o tyle stracił do wyniku prezydenta Andrzeja Dudy. Duży wpływ na wybór Karola Nawrockiego miało jego wysokie poparcie na ścianie wschodniej, które było wyższe od przewagi Trzaskowskiego w zachodniej Polsce – tak można by próbować opisywać wynik tych wyborów. PiS na ścianie wschodniej w 2025 roku musiał nadrobić symbolicznie o ok. 5 tys. głosów więcej niż w 2020 roku, bowiem o tyle wzrosła przewaga Trzaskowskiego nad kandydatem popieranym przez PiS- co w pewnym sensie jest porażką lokalnego PiS-u i innych sił prawicowych. Wynika to z większej polaryzacji, która sprawiła, że Trzaskowski wzmocnił się w Bydgoszczy, kosztem wzrostu notowań drugiej strony w powiatach ościennych. Z perspektywy wyborów samorządowych dla prawicy w Bydgoszczy to nie jest korzystna informacja. Mogą oni się cieszyć z wygranej Karola Nawrockiego, ale dla nich bydgoski wynik to porażka.

Skoro wynik dla jednej strony sceny politycznej to porażka, to przez analogię druga strona mogłaby mówić o sukcesie – tylko w sytuacji przegrania wyborów przez Rafała Trzaskowkiego mówienie o sukcesie może stać się groteską.