Sprawa Kcyni może pokazać słabość polityki kolejowej województwa (analiza)

Kcynia

W przyszłym tygodniu, gdy wejdzie nowy rozkład jazdy pociągów, Kcynia w rozkładzie jazdy się jeszcze nie pojawi. Będziemy musieli na to poczekać jeszcze rok, ale dzisiaj dość realny jest scenariusz, że nie będzie bezpośrednich pociągów z Bydgoszczy do Kcyni, za to będą z Poznania, a do Bydgoszczy będzie można się przesiąść w Nakle nad Notecią, pod warunkiem dobrego skomunikowania pociągów. Brzmi to niewiarygodnie? Niestety taka jest rzeczywistość.

Gdyby taki scenariusz się ziścił to ruch na trasie Kcynia – Bydgoszcz mógłby nie być zbyt duży, bo szybciej będzie dojechać bezpośrednim pociągiem. Natomiast potoki mogą się tworzyć z Kcyni w kierunku Poznania i w praktyce zmienić ciężary ciążenia tego miasteczka z Bydgoszczy na stolicę Wielkopolski. Czyli działać dezintegrująco na kujawsko-pomorskie.

Długo wymuszona modernizacja

Temat przywrócenia pociągów do Kcyni w debacie publicznej jest obecny już jakieś 15 lat. Jakąś dekadę temu pierwszy raz Urząd Marszałkowski wstępnie obiecał rozwiązanie tego problemu zapisując na liście rezerwowej modernizację ciągu Nakło – Kcynia lub Bydgoszcz – Szubin – Kcynia, ale w praktyce województwo nigdy nie zabezpieczyło środków europejskich w swojej puli na to zadanie. Ostatnie lata władze województwa przyjęły narrację, że to PKP PLK powinno zmodernizować linię, przerzucając w praktyce tę odpowiedzialność. To się jednak udało, bo kończąca się modernizacja linii nr 281 za 46 mln zł do prędkości 120 km/h odbywa się sumptem PKP PLK. Zarządca polskich linii kolejowych często za warunek swojego zaangażowania wskazuje konieczność zagwarantowania przewozów przez samorządy – ta sprawa pokazuje jaki to jest u nas poważny problem.

Po modernizacji trzeba by, albo przynajmniej wypadałoby zorganizować na tej linii przewozy. Na dzisiaj oficjalne stanowisko Urzędu Marszałkowskiego w tej sprawie jest takie, że trwają analizy. W praktyce można już mówić o pewnym problemie, bo zgodnie z artykułem 23 ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, na rok przed ogłoszeniem przetargu należałoby wypuścił ogłoszenie o zamiarze przeprowadzenia takiego przetargu (dla ponad 50 tys. kilometrów rocznie, co przekroczymy już przy 4 parach pociągów dziennie). Brak takiego ogłoszenia na dzisiaj może sugerować, że Województwo Kujawsko-Pomorskie nie traktuje opcji ogłoszenia przetargu z wyborem przewoźnika od grudnia 2026 roku.

Co prawda w listopadzie 2023 roku pojawiło się ogłoszenie dla kilku linii kolejowych w tym dla linii nr 281 na trasie Kcynia – Nakło – Sępólno Krajeńskiego, ale tutaj mówimy o innej trasie Kcynia – Nakło – Bydgoszcz oraz zapisano w nim, że przewozy miałyby się rozpocząć w grudniu 2027 roku, czyli za 2 lata.

Brak taboru i patrzenie na Koleje Wielkopolskie

Dzisiaj można zakładać, że Województwo Kujawsko-Pomorskie nie jest przygotowane do realizowania przewozów po tej linii komunikacyjnej, głównie z powodu niewielkiej rezerwy taboru spalinowego, którego zakupu nie wspiera Unia Europejska. Przez lata co prawda obiecywano, że pociągi mogą wrócić do Kcyni, ale nie przygotowywano się do tego w żaden sposób od strony taborowej. Część województw kupowała w ostatnim czasie używany tabor spalinowy, w kujawsko-pomorskim o takich zamiarach inwestycyjnych jednak nie informowano.

Można odnieść wrażenie, że dzisiaj cała wizja opiera się na tym, aby na tę trasę wjechały Koleje Wielkopolskie, które wyrażały takie zainteresowanie, wydłużeniem linii z Poznania do Wągrowca i Gołańczy, dodatkowo do Kcyni czy Nakła nad Notecią. Dalsze skomunikowanie z Bydgoszczą to już znak zapytania. I nawet gdyby się pojawiło, to raczej nie w pierwszym okresie.

Dzisiaj w tym temacie mamy dużo niewiadomych, a cała sprawa pokazuje jak w soczewce bolączki z planowaniem rozwoju kolei w kujawsko-pomorskim. Dzisiaj trudno planować modernizację innych odcinków, skoro Województwo nie jest przygotowane do ich obsługi.