Kwestie związane z funkcjonowaniem lotnisk wojskowych nie są przedmiotem codziennych debat z uwagi na ich wrażliwy charakter. Dyskusja jaka pojawiła się w styczniu na senackiej komisji obronny narodowej w temacie współużytkowania lotnisk cywilno-wojskowych, w temacie bydgoskiego lotniska może dawać do zrozumienia, że współpraca nie jest zbyt idealna.
Na styczniowym posiedzeniu komisji dość stanowczo w temacie współpracy z Samorządem Województwa wypowiedział się gen. Jacek Sankowski, zatrudniony w Ministerstwie Obrony Narodowej – Jest to lotnisko użyczone marszałkowi, jest to wojskowe lotnisko w rozumieniu aspektów prawnych. Jest to o tyle trudniejsza kwestia, że cywile bardzo nas tam nie chcą, więc walczymy dość poważnie. Ale wymusimy to, żeby to było wojskowe lotnisko, mówię wprost. Przeglądamy lotnisko po lotnisku. Bardziej komercyjnie lotnisko chce być.
Z tej wypowiedzi wynikać może, że wojskowe plany rozwoju tego lotniska nie idą w parze z planami władz województwa. Dalej generał wspomniał zresztą w czym działania samorządu są problemowe dla wojska – Chce robić fotowoltaikę.
Pomysł związany z fotowoltaiką pojawił się kilka lat temu i jest wdrażany, główny jego cel to poprawa bilansu finansowego lotniska cywilnego, poprzez znalezienie nowego źródła przychodów w postaci sprzedaży energii elektrycznej.
Gen. Sankowski swoją wypowiedź skwitował dość stanowczo – Jest to dalej teren wojskowy, użyczony marszałkowi, czy to się komuś podoba, czy nie.
Jak udało nam się ustalić, senacka komisja po tym posiedzeniu skierowała zapytanie do władz lotniska, w który poparła argumenty wojska.