Prezydium Sejmu całych premii nie oddało



W styczniu wybuchł skandal po tym, gdy okazało się, że marszałkowie Sejmu przyznali sobie premie za około 250 tys. złotych. Opinia publiczna nie kryła oburzenia, a Ruch Palikota chciał wyrzucenia swojej przedstawicieli z prezydium, co doprowadziło do wyrzucenia tej osoby z partii.

Najwięcej pieniędzy przyznano marszałek Ewie Kopacz – 45 tys. zł. Jej zastępcy otrzymali po 40 tys. zł.

Oburzenie Polaków sprawiło, że marszałkowie dość szybko zdecydowali zadeklarować, że otrzymane premie przeznaczą na cele społeczne. Minęły miesiące i część tych premii trafiła do różnego rodzaju organizacji, część jednak pozostała w kieszeniach polityków.

 

Gazeta Polska Codziennie poinformowała, że marszałek Kopacz 33 tys., złotych przekazała na rzecz hospicjum w Pucku, pozostałe 12 tys. pozostało jednak w jej kieszeni. Wicemarszałek Jerzy Wenderlich pozostawił sobie tylko 7 tys. zł (w porównaniu z resztą był najbardziej szczodry) reszta premii trafiła do 10 różnych organizacji. Reprezentujący PO wicemarszałek Cezary Grabarczyk 30 tys. zł przekazał na rzecz harcerzy i organizacji kobiecych, pozostawił sobie zatem 10 tys. zł. Związany z PiS-em Marek Kuchciński 25 tys. zł przekazał organizacjom katolickim, 15 tys. zł leży nadal w jego portfelu. Najmniej szczodra okazała się Wanda Nowicka, której mimo decyzji Janusza Palikota Sejm nie chciał odwołać. Na cele społeczne przekazała ona 24 tys. zł, 26 tys. zł uznała, że jej się należy.