Czy Polacy przestają żyć konfliktem PO z PiS?

Polska polityka w głównej mierze opierała się w ostatnich latach na konflikcie Platformy Obywatelskiej z Prawem I Sprawiedliwością. Jak by nie patrzeć, są to przecież dwa najsilniejsze obozy na polskiej scenie politycznej. Politycy zwalczają się nawzajem, niekiedy nawet w sposób nieparlamentarny, a normalni Polacy, coraz częściej po prostu przełączają kanał, gdy rozpoczyna się serwis informacyjny.

Frekwencja w ostatnich wyborach uzupełniających pokazuje, że coraz mniej interesuje nas polityka. W Polsce żyje się coraz trudniej, a obywatele nie wierzą, że może być jakaś alternatywa dla tej polityki. O ile kiedyś społeczeństwo bardziej emocjonowało się konfliktem pomiędzy zwolennikami PO i PiS, o tyle teraz interesujemy się tym coraz mniej.

 

Ciekawą ocenę dotyczącą wojny polsko-polskiej przedstawił na portalu mysl24.pl historyk i politolog Paweł NowakowskiNie wiem, czy Polacy byli kiedykolwiek tak silnie podzieleni. Wiem za to, że nigdy nie byli podzieleni w sprawie tak głupiej. Bo PO i PiS to przecież prawie to samo. Oni sami nawet tego nie ukrywają wymieniając się czołowymi postaciami – a to Gilowska, a to śp. Religa, a to Sikorski, a to Kluzik-Rostkowska. Do dnia dzisiejszego w rządzie Tuska znalazło miejsce trzech ministrów rządu PiS.

 

Dzięki rozpalaniu do czerwoności emocji i nastawianiu nawzajem przeciwko sobie własnych wyborców, tandem jedzie dalej. I mimo że nazywa się całkiem ładnie – Kaczor Donald, to Polakom życia jak z bajki nie wiezie. Chciałoby się mieć głęboką nadzieję, że rodacy w końcu zdali sobie sprawę, że spór pomiędzy partią Tuska (bo już nie jak w 2005 Tuska i Rokity) a partią Kaczyńskiego (bo już nie jak w 2005 Kaczyńskich – choć z jakże innego powodu) jest wartościowy wyłącznie dla samych polityków – pisze Nowakowski.

 

Wydaje się, że społeczeństwo zaczęło to w końcu zauważać. Że emocje trochę opadły i zdrowy rozsądek dochodzi powoli do głosu. Znacznie mniej naszych rodaków jest dziś w stanie bronić którejś z dwóch partii do utraty choćby tylko tchu. W miejsce wojny polsko-polskiej, który to termin zarezerwowany już chyba będzie w historii dla lat 2005–2013 (oby 13!), pojawia się przestrzeń dla prawdziwego sporu ideowego Polaków.