Czy radni powinni płacić za każdą nieobecność?

W głosowaniach w których o rozstrzygnięciu decyduje jeden głos, nieobecność jednego radnego może mieć duże znaczenie. Zatem nie bez powodu w kuluarach się mówi, że niekiedy radni na obrady nie przychodzą z powodów taktycznych. Przy obecnie funkcjonującym systemie rozliczania rajców, nie muszą się obawiać większych konsekwencji.

Zgodnie z obowiązującymi w Bydgoszczy zasadami, radny który nie weźmie udział w obradach Rady Miasta, chcąc nie stracić z tego tytułu przysługującej diety, musi napisać usprawiedliwienie swojej nieobecności. Te z kolei rozpatruje przewodniczący, w praktyce usprawiedliwiając wszystkie nieobecności ,gdyż jak twierdzi Roman Jasiakiewicz, jemu jako jednemu z radnych po prostu nie wypada oceniać swoich kolegów.

 

Temat nieobecności wraca po wtorkowych obradach, gdy radni zdecydowali o sprzedaży akcji Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Zaważył wówczas jeden głos. Radni PiS wyrazili pretensje do radnego niezależnego Macieja Grześkowiaka, który sam wnioskował o tę sesje, a ostatecznie z powodu wyjazdu służbowego na głosowanie nie przybył. Mniej oficjalnie rajcy PiS nie kryli, że mogła być to nieobecność ,,taktyczna”.

 

Warto tutaj podkreślić, że radny Grześkowiak dość często bywa nieobecny na posiedzeniach Rady Miasta Bydgoszczy.

 

Pytany przez nas o obecny zasady usprawiedliwiania nieobecności przez radnych Marek Gralik z Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że są one zbyt liberalne – Zastanawiając się nad tym problemem uważamy, że warto rozważyć wprowadzenie rozwiązania, że niezależnie od powodu nieobecności, wiązałaby się ona zawsze z utratą części diety.

 

Radni w Bydgoszczy otrzymują obecnie około 2 tys. zł nieopodatkowanej diety. Dla większości jest to zajęcie dodatkowe. W dniu obrad Rady Miasta oraz posiedzeń komisji, zgodnie z ustawą przysługuje im ustawowy dzień wolny od pracy.