Technika nie zawsze działa tak jakbyśmy chcieli. Przekonałem się tym przed dwoma tygodniami korzystając Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego. Wypożyczenie trwające około 30 minut uznano za ponad 7 godzinne, za co należy się słona zapłata. Pozostaje teraz czekać na życzliwe rozpatrzenie reklamacji, a to zapewne nastąpi po sezonie rowerowym.
Chodzi tutaj tak naprawdę o nieuznanie przez system zwrotu roweru. Robiąc rozeznanie ustaliłem, że podobna sytuacja spotkała kilka osób, z kręgów moich znajomych. W moim osobistym przypadku w poniedziałek 21 września wypożyczyłem rower na stacji obok Atosa o godzinie 11:25 (według systemu), zwróciłem go po jakiś 20-30 minutach na Starym Rynku, według systemu była to jednak godzina 18:37, czyli po 7 godzinach i 11 minutach. Gdy kilka dni później chciałem ponownie wypożyczyć rower, zostałem poinformowany, że mam czyste konto. Po zalogowaniu okazało się, że przejażdżka z 21 września kosztować mnie powinna 46 zł. W niedzielę 27 września postanowiłem jako zwykły obywatel złożyć reklamację, tak jak to przewiduje regulamin. Rolą mediów jest bowiem także badanie tego typu procedur w praktyce. Grzecznie czekam, mijają 2 tygodnie i żadnej informacji, poza tym, że przyjęto moją reklamację do rozpatrzenia.
Pozostaje mi tylko Państwu poradzić, aby po zwrocie roweru, sprawdzić w systemie, czy został on przyjęty. Na pewno należy się jednak zastanowić na poziomie samorządu jak postępować w tego typu sytuacjach, aby można w miarę sprawnie ustalić, ile trwało faktyczne wypożyczenie, a rozstrzyganie reklamacji nie trwało tygodniami.