(Czarna) magia 500 plus



Program 500 + zrobił furorę wśród polskich rodzin. Dzięki niemu partia rządząca zaskarbiła sobie zaufanie wyborców. Na pierwszy rzut oka wydaje się on pozytywny. Niestety, nawet najlepszy heros ma swoją wadę. Co jest piętą Achillesową programu 500 plus?

Pomoc rodzinie?

Jeszcze kila lat temu polskim rodzinom nie wiodło się zbyt dobrze. Młodzi rodzice otrzymywali

tylko zasiłek rodzinny w wysokości 100 złotych. Ta suma nie była wystarczająca nawet na to, by zrobić spożywcze zakupy. A co z małym dzieckiem, które wymaga pielęgnacji, opieki? Nie wzięto też pod uwagę, że niemowlę szybko rośnie i jego potrzeby się zwiększają. Przyrost naturalny spadał.

 

Nagle przybył rycerz na białym koniu, w dłoni dzierżył chorągiew z napisem „500 plus”. Spełnił on

swoją obietnicę. Było tylko jedno „ale” – trzeba mieć więcej niż jedno dziecko. Ludzie podłapali fenomen i wnet przyrost naturalny wzrósł. Program stał się powodem starć i kłótni. Broniono go i próbowano zwalczyć. W większości został przyjęty pozytywnie.

 

Jednak na każdym zwierciadle może pojawić się rysa. Spójrzmy szerzej. Dzieciaczki wyglądają na głodne, wystraszone i zmarznięte. Ubrania przyklejają się do ciała jakby przez kilka tygodni nie były zdejmowane z ciała. W rogu płacze kilkumiesięczne dziecko. Na stole przewracają się butelki po alkoholu? Gdzie te pieniądze, które ta rodzina otrzymała? Spójrzmy na stół, zostały przepite. Co tu się dzieje?

 

„Tato, kup mi lizaczka”

Przykład ze sklepu. Mężczyzna stoi w kolejce do kasy. Widać, że jest pod wpływem alkoholu. Na ladzie stawia dwa duże piwa. Wyciąga pogniecione 100 zł i prosi jeszcze o papierosy i „flaszkę”Pod jego nogami kręci się na oko czteroletnia dziewczynka. Ciągnie tatusia za nogę, żeby zwrócić jego uwagę.

 

„Tatusiu, kup mi lizacka” – sepleni przez łzy, bo „tatuś” nie zwraca na nią uwagi. Alkohol stał się ważniejszy od własnego dziecka. Pakuje zakupy, ciągnie histeryzujące dziecko za rękę i wychodzi zesklepu. Widać przez oszklone drzwi, że „tatuś” krzyczy na córeczkę, a mała kuli się ze strachu. Nikt nie zareagował. Nikt nie przerwał tej maskarady. Przecież mała to dziecko „patologii” i na „patologię” wyrośnie.

 

Drugi przykład. Kobieta o wyglądzie „typowej Karyny” siedzi wygodnie na fotelu, poddając się zabiegom pielęgnacyjnym u kosmetyczki. Nie może się doczekać nowych hybryd, bo z poprzednich lekko zszedł lakier,a i kolor się znudził. W kącie bawi się kilku chłopców. Co chwila mówią, że są głodni lub, że coś ich boli. Matka patrzy na nich nienawistnie. Jak „gówniarze” mogą przeszkadzać jej w relaksie?

 

To tylko niewiele przykładów, w każdym mieście jest ich dużo więcej. Nasuwa się jedno pytanie:dlaczego pieniądze, które miały być przeznaczone dla najmłodszych lądują w oparach alkoholu lub w hybrydach? Dlaczego rodziny patologiczne notorycznie wydają pieniądze na swoje „widzimisię”?

 

Jaka kontrola?

Jak już wyżej wspomniano, występuje poważny problem z realizacją i kontrolą tego programu. Rodzin jest tak dużo, że opieka społeczna nie jest w stanie sprawdzić wszystkich. Być może jest zbyt mało pracowników lub nie chcą tego robić? Wizyty wyglądają zwykle tak, że pracownik socjalny umawia się na konkretny dzień i przyjeżdża, co uniemożliwia sprawdzenie prawdziwych warunków, w jakich żyją dzieci.

 

Dzięki temu można wszystko łatwo ukryć. Wszyscy wpadają w błędne koło, bo nikt nie ma pomysłów, w jaki sposób rozwiązać ów problem. Jeśli rozwiązanie się znajdzie, to nikt nie potrafi go zrealizować, bo jest zbyt trudny i wymaga poświęceń.

 

Mimo zalet ów program ma mnóstwo wad.

Może warto byłoby zreformować 500 plus poprzez większą kontrolę oraz wymianę części pieniędzy na bony, które pozwoliłyby na kupno odpowiednich produktów dla najmłodszych. Za to niestety płacą osoby pracujące, którzy prawie połowę swojego zarobku oddają ZUSowi. Trzeba byłoby się zastanowić nad tą kwestią przed wyborami do parlamentu.