MZK płynność finansową ma do września może października. Każdy dzień strajku zwiększa stratę

Przy okazji strajku pracowników MZK wyszły informacje o dość trudnej sytuacji firmy, w głównej mierze spowodowanej znacznymi wzrostami ceny paliwa – pierwsze pięć miesięcy 2022 roku przyniosło 7,5 mln zł – tę informację wprost potwierdził prezes MZK Andrzej Wadyński, w którego opinii spółka ma płynność finansową do października, zdaniem Andrzeja Arndta lidera związkowego płynność może się skończyć już we wrześniu.

 

Dziennie za swoje usługi przewozowe MZK otrzymuje od miasta około 400 tys. zł, stąd też strajk nie pomaga spółce w tej trudnej sytuacji. Nie można jednak też mówić, że każdy dzień to 400 tys, zł straty, bowiem skoro autobusy nie jeżdżą to nie spalają paliwa, które jest na dzisiaj sporym kosztem.

 

Ryzyko utraty przez MZK płynności finansowej jest ważną kwestią, którą należy traktować poważnie, już abstrahując od żądań pracowników, bowiem nawet gdyby strajku nie było, to ten problem istniał.

 

Kluczowe pytanie – czy rekompensata samorządu wystarcza?

Ratusz za pośrednictwem Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej płaci MZK za każdy przejechany kilometr, w budżecie na rok 2022 zapisano 183,2 mln zł na zakup usług przewozowych (podzielone te środki są pomiędzy MZK i Irex Trans), ta kwota została wyliczona w oparciu o rozkład jazdy. Są to wyliczenia z grudnia 2021 roku, gdy cena paliwa oscylowała w graniach 6 zł za litr, obecnie jest to prawie 8 zł, więc koszty paliwa wzrosły o prawie 25%. To wręcz nakazuje się zastanowić, czy wyliczenia z grudnia mają dzisiaj rację bytu i czy nie należy zwiększyć stawki za przejechany kilometr. To jest pytanie otwarte, które będę chciał zadawać samorządowcom.

 

Prezes Andrzej Wadyński podczas rozmów z załogą wprost powiedział, że przy dzisiejszych stawkach rekompensata z budżetu miasta nie wystarcza. Rozmowy o zwiększeniu stawki były prowadzone, bowiem MZK wyszedł z takim oczekiwaniem.

 

Zwiększyć ceny biletów, okroić kursy?

Zmiany w podatku PIT sprawiają, że sytuacja miasta jest trudna i są ograniczone możliwości co do zwiększania finansowania wozokilometru. Pomóc mogłoby w dobie dzisiejszej inflacji podniesienie cen biletów, politycznie jest to jednak na tyle drażliwy temat, że nie jest on brany pod uwagę – prezydent jakieś dwa tygodnie temu dał do zrozumienia, że o podwyżkach cen się nie myśli, środowiska, które dzisiaj wyraziły solidarność ze strajkującymi, o takich podwyżkach nie chcą słyszeć i będą bronić przed nimi jak niepodległości – co jest postawą wybitnie populistyczną. Politycznie zatem nie ma warunków do dyskusji o podwyżkach.

 

Toruń miał też jakiś czas temu podobne problemy, tam ekonomię komunikacji zbiorowej naprawiono ograniczając liczbę kursów o 20%. Inowrocław oparty na autobusach elektrycznych, już w ubiegłym roku po podwyżkach cen prądu wprowadził kilka dni w roku, w których autobusy w ogóle nie jeżdżą.  Obawiam się, że chcąc, nie chcąc, czeka nas prawdopodobnie ten kierunek.

 

Warunki konkurencji

Regulacje Unii Europejskiej wskazują, że wysokość rekompensaty nie może być zbyt mała, ale też nie może być wysoka, aby nie zakłócać wolnej konkurencji. Wzrost cen paliwa o blisko 25% to na pewno przesłanka, aby rozważyć podniesienie wysokości rekompensat dla MZK. Z drugiej strony mamy sytuację, gdy według prezydenta prywatny przewoźnik, który obsługuję część linii dostaje za każdy kilometr o 18% mniej i jeszcze wypracowuje zysk, to z kolei wskazuje, że MZK nie jest konkurencyjne. Rok 2020 (ostatnie opublikowane sprawozdanie) MZK miało ponad 8 mln zł straty. W tym roku może być to nawet ponad 15 mln zł.

 

Do tego dochodzi postulat podniesienia płacy o 1 tys. złotych

Właściwie cały ten tekst dotyczy problemów MZK z rentownością i potrzebie przywrócenia jej. Postulaty płacowe, które się w piątek pojawiły to nowy element, a tak naprawdę problem, bo mamy raz firmę, która za kilka tygodni traci rentowność, a dwa dodatkowo dość spore postulaty zwiększenia płac.