Skąd wiadomo było, że pocisk jest niegroźny i czy Rosjanie zadzwonili? Kolejne ważne pytania Uderzenie zdolnej do przenoszenia

Skąd wiadomo było, że pocisk jest niegroźny i czy Rosjanie zadzwonili? Kolejne ważne pytania Uderzenie zdolnej  do przenoszenia

Rakieta Ch-55, która uderzyła w lesie pod Bydgoszczą była zdolna przenosić broń jądrową, dzisiaj wiemy, że zawierała ona beton, tego typu pociski wystrzeliwuje się, aby zmylać systemy obronne przeciwnika przed głównym uderzeniem. Kluczowe pytanie jakie się jednak pojawia – skąd wiedziano, że pocisk nie był uzbrojony?

W ubiegłym tygodniu na antenie TVN24 wypowiadał się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego major Jacek Siewiera, jest to chyba wywiad, w którym powiedziano do tej pory najwięcej o incydencie pod Bydgoszczą. Mówił on o tym, że 16 grudnia warunki pogodowe były fatalne co wręcz uniemożliwiło myśliwcom zobaczenie pocisku i jego zidentyfikowanie. Na tym etapie nikt nie mógł jednak wykluczyć, że pocisk na pewno nie przewozi ładunku jądrowego. Jak wskazuje Witold Głowacki na łamach Oko.Press, ustalić to można było dopiero po zbadaniu głowicy rakiety, którą jak wiemy odnaleziono dopiero w kwietniu. Publicysta wyraża zdziwienie, dlaczego nie mając pewności, że w głowicy nie znajduje się materiał atomowy nie przeprowadzono poszukiwań na szerszą skalę?

 

W jego opinii mogło wynikać to z tego, że Rosjanie skontaktowali się z Warszawą i poinformowali o incydencie. Samo wystrzelenie przez rosyjski samolot pocisku w kierunku państwa NATO mogło doprowadzić do jeszcze większej eskalacji i doprowadzić nawet do odpowiedzi rakietowej ze strony NATO. Zdaniem Głowackiego bardzo jest prawdopodobne, że strona rosyjska wiedząc, że pocisk leci w kierunku Polski mogła powiadomić Warszawę i Waszyngton, jednocześnie informując, że nie zawiera ona ładunku jądrowego, w ten sposób Moskwa mogła uniknąć odpowiedzialności za atak na Polskę. Jeżeli tak było, to dlaczego my nic o tym nie wiemy?