Przez ostatnie miesiące o inowrocławskiej aferze fakturowej mówiło się w całej Polsce, próbowano Inowrocław pokazywać jako modelowy przykład siedliska samorządowych patologii. Uzyskanie blisko 60% w pierwszej turze przez prezydenta Ryszarda Brejzę mogło zaskoczyć, w szczególności, że przed czterema laty minimalnie obronił władz w drugiej turze.
W obozie Zjednoczonej Prawicy naturalnie zadawane będzie teraz pytanie czy postawiono na odpowiedniego kandydata? Czy przez długie lata bliski współpracownik Brejzy, jakim był Ireneusz Stachowiak miał w ogóle szansę powalczyć o Inowrocław? W 2014 roku kandydat PiS Grzegorz Roszak uzyskał w pierwszej turze przedostatni wynik. Do drugiej tury dotarł natomiast Marcin Wroński, który w drugim głosowaniu niewielką ilością głosów przegrał z Brejzą. Wówczas Brejzę popierał Ireneusz Stachowiak, pełniący funkcje jego zastępcy w inowrocławskim ratuszu.
Od kilku miesięcy na giełdzie potencjalnych kandydatów Zjednoczonej Prawicy oprócz związanego z Solidarną Polską Stachowiaka, był również Wroński, działacz Porozumienia Jarosława Gowina. Ostatecznie przy wsparciu struktur PiS, w tym osobistego wojewody kujawsko-pomorskiego Mikołaja Bogdanowicza, który pełni również funkcję szefa Prawa i Sprawiedliwości w powiecie inowrocławskim postanowiono na Ireneusza Stachowiaka. Dzisiaj zadawane jest pytanie, czy Wroński uzyskały lepszy wynik od niego?
Przez długie lata Stachowiak i inowrocławska Solidarna Polska uważała Ryszarda Brejzę za bardzo dobrego prezydenta. Do różnicy zdań przyszło w momencie, gdy zaczęły mieć miejsce antyrządowe manifestacje, które Brejza poparł. Czy jednak przez długoletnią współpracę z Brejzą, Stachowiak dla inowrocławian nie był mało wyrazisty? Na pewno bardziej wyrazisty był Wroński. Na prawicy są nawet głosy, że słaby kandydat obozu Zjednoczonej Prawicy, to element cichej koalicji z oboze Brejzy – taką tezę niedawno na blogu wygłosił radny PiS Jan Koziorowski.
Taki rozmiar porażki Stachowiaka, to również porażka polityczna Bogdanowicza oraz jego zaplecza.