Nie wszystkie zabytki mogą ubiegać się o dotację. Wiele ich znika

Nie wszystkie zabytki mogą ubiegać się o dotację. Wiele ich znika
Restauracja Leśna tuż przed rozbiórką

Młyn Krugera przy ulicy Elbląskiej, restauracja Leśna w Smukale – co łączy te obiekty? Dzisiaj istnieją jedynie na zdjęciach, bowiem zostały wyburzone w kontrowersyjnych okolicznościach, na jeden z działek są już bloki, a na drugiej mają powstać. Artykuły naukowe mówią o rosnącej ilości postępowań karnych w Polsce z powodu celowych podpalenia zabytków, potencjalne kary są dotkliwe, ale systematycznie ubywa świadków naszej historii.

Sprawą Młynów Krugera Bydgoszcz żyła przed dekadą – kontrola NIK wykazała, że urzędnicy w ratuszu błędnie wydali pozwolenia, pomijając konsultacje z konserwatorem zabytków. Najprościej wyjaśniając, urząd nie był świadomy umieszczenia budynku z gminnej ewidencji zabytków. Problem z ewidencją jest jednak do dzisiaj, bo nie da się jej tak z marszu znaleźć w internecie, gdy w sąsiednim Toruniu zrobimy to w przeciągu maksymalnie dwóch minut. Taka sytuacja braku przejrzystości może sprzyjać kolejnym tego typu pomyłkom.

Jeżeli chodzi o wyburzoną pod koniec 2023 roku Restaurację Leśną, dawną stację kolejki wąskotorowej w Smukale, to budynek mimo swoich walorów historycznych i ponad stu lecia, umknął jakimkolwiek rejestrom zabytków. Wyburzenie przeprowadzono, gdy radni zaczęli dyskusję o konieczności uznania za zabytek, chociaż nadzór budowlany nie wyraził zgody na rozbiórkę.

Zabytki mogą obniżać wartość działek

Często ujęcie danego budynku w gminnej ewidencji zabytków czy wojewódzkim rejestrze zabytków sprawia, że spada wartość działki. Bo zabytki wymagają nakładów konserwatorskich, a nie generują takiego przychodu jak bloki mieszkalne. Wykreślenie budynku z rejestru zabytków jest bardzo trudne, nie zawsze też możliwe. Często zabytki znikają z powodu zagadkowych podpaleń, w przypadku omawianych dwóch przykładach nie było tak skrajnie, ale problem zabytków rozwiązano i tak w dość kontrowersyjnych okolicznościach.

Do zainwestowania mogłyby przekonywać dotacje

Głównym narzędziem wspierania przez samorządy różnych szczebli dziedzictwa narodowego są konkursy na renowacje zabytków, w części dotowane ze środków unijnych. W Bydgoszczy, powiecie bydgoskim oraz Województwie Kujawsko-Pomorskim ograniczają się one jednak tylko do obiektów ujętych w wojewódzkim rejestrze zabytków. Jeżeli obiekt jest w gminnej ewidencji to nie może z powodów formalnych startować w konkursach – gdyby przed dekadą właściciel Młynów Krugera chciał im dać drugie życie, to z powodów formalnych nie mógłby aplikować o dotację. W praktyce większość pieniędzy na zabytki idzie na obiekty sakralne, które są oczywiście ważnym elementem naszego dziedzictwa, ale też nie jedynym.

Zabytki z gminnych ewidencji można oczywiście wpisać też do wojewódzkiego rejestru, ale to już na wniosek właścicieli nieruchomości (może być też z urzędu na wniosek konserwatora), ci jednak nie mając pewności pozyskania grantu są raczej sceptyczni, bo to oznacza ograniczenia w gospodarowaniu mieniem, czyli może obniżyć wartość działki. Gminne ewidencje prowadzą prezydenci miast.

Patrząc bardziej ekspercko można by wskazywać pewne różnice między gminnymi ewidencjami oraz wojewódzkim rejestrem, ale z perspektywy zwykłego obywatela są one niewielkie. Utarło się przekonanie, że wojewódzki rejestr jest bardziej restrykcyjny, ale w przypadku gminnych ewidencji nie można prowadzić żadnych prac budowlanych bez zgody konserwatora.

Marszałek niechętny gminnym ewidencjom

Temat wywołał na marcowej sesji Sejmiku Województwa radny Marek Gralik, który pytał dlaczego na zabytki z gminnych ewidencji nie można pozyskać dotacji. Przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego stwierdził, że formalnie województwo mogłoby poszerzyć grupę potencjalnych wnioskodawców o właścicieli zabytków z rejestrów gminnych – Może i byśmy spowodowali finansując na podstawie tylko ewidencji z zaniechaniami, bo podmioty otrzymałyby pieniądze, a nie byłyby pod rygorem tego bardzo ścisłego nadzoru konserwatorskiego, co byłoby ze szkodą dla tego zabytku – mówił marszałek Piotr Całbecki, który dawał do zrozumienia, że należy zabiegać o jak największą ilość wpisów do wojewódzkiego rejestru.

Urząd Marszałkowski wskazał przy tej okazji na inny problem z poszerzeniem katalogu wnioskodawców – wzrosła by liczba wniosków, co byłoby problemem dla urzędników z ich przetworzeniem.