Glejakami nazywa się nowotwory mózgu, zalicza się je do najcięższych nowotworów cechujących się jednymi z gorszych rokowań. Być może medycyna wkrótce dokona jednak przełomu w ich leczeniu, taką nadzieję daje artykuł naukowy opublikowany w czasopiśmie ,,Nature Communications”. Dla nas jest to ciekawa publikacja, bowiem przygotowali ją bydgoscy naukowcy prezentując swoje wyniki badań.
Resekcje i radioterapie glejaków, wykonywane obecnie w szpitalach, można przeprowadzać dokładniej, skuteczniej niszcząc niewidoczne części nowotworu – tak można podsumować badania które powstało dzięki pracy lekarzy z bydgoskiego Centrum Onkologii, 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego, Collegium Medicum oraz Politechniki Bydgoskiej. Efekty tych badań mogą doprowadzić do zmiany standardów postępowania przy leczeniu glejaków.
– W trakcie naszych prac wykazaliśmy, że w każdym przypadku jesteśmy w stanie wyznaczyć naciek glejaka poza obszarem uwidocznionym w rezonansie magnetycznym. Wskazuje to, że nawet najbardziej radykalna resekcja guza z użyciem obrazowania MRI w rzeczywistości pozostawiała znaczną część nowotworu, co skutkowało szybkim nawrotem choroby. Odkrycie jest konsekwencją naszego głównego osiągnięcia, polegającego na weryfikacji innej techniki obrazowania mózgu: badania PET z użyciem tyrozyny znakowanej fluorem – mówi dr hab. n. med. Maciej Harat, profesor PBŚ (CO, PBŚ), jeden z autorów koncepcji badań i pierwszy autor artykułu prezentującego odkrycie.
Z wcześniejszych badań prof. Macieja Harata i prof. Bogdana Małkowskiego (CM UMK) wynikało, że obiecującym wariantem obrazowania glejaków może być uzupełnienie rezonansu magnetycznego o tomografię PET z użyciem tyrozyny, przeprowadzaną w dwóch punktach czasowych. Dotychczas próby wykorzystania PET z tyrozyną jako markerem do wyznaczania granic złośliwych glejaków były wykonywane 20 do 40 minut po podaniu radioznacznika. Kluczowe okazało się przypuszczenie prof. Małkowskiego, że cząsteczki tyrozyny mogą być wychwytywane przez nowotwór wcześniej. Szybko znalazło ono potwierdzenie:gdy badanie przeprowadza się praktycznie natychmiast po podaniu znacznika, obraz guza jest inny, ponieważ wychwyt tyrozyny jest szczególnie intensywny w najbardziej agresywnych komórkach nowotworu. Co więcej, tak otrzymany obraz glejaka różni się od otrzymanego za pomocą MRI czy dotyczasowych metod obrazowania PET. Zauważono ponadto, że w niektórych przypadkach postępy choroby były widoczne za pomocą nowej metody nawet osiem miesięcy wcześniej niż w przypadku rezonansu magnetycznego.
Badania są na tyle obiecujący, że bydgoski zespół zamierza iść za ciosem i dalej je kontynuować – Zebrane dowody pozwolą nam lepiej zaplanować dalsze badania kliniczne i z nadzieją oczekiwać, że po wprowadzeniu do praktyki klinicznej wreszcie uzyskamy poprawę wyników leczenia tych jednych z najgorzej rokujących nowotworów u człowieka – podkreśla prof. Maciej Harat