Dzisiaj 80. rocznica dywersji niemieckiej, nie krwawej niedzieli

Raz na zawsze wykreślmy pojęcie bydgoskiej krwawej niedzieli – apelował w 2014 roku ówczesny przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz, podczas uroczystości na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy, w trakcie których odsłonięto pamiątkową, ale jakże ważną tablicę. Dzisiaj – pięć lat później, cały czas trzeba o tym przypominać, bowiem nadal wiele osób, być może nie do końca świadomie mówi o ,,bydgoskiej krwawej niedzieli”.

Jeszcze w nocy z 2 i 3 września wszystko wskazywało, że linia frontu utrzyma się na północ i zachód od Bydgoszczy. Przynajmniej takie informacje docierały ze sztabu do starosty bydgoskiego Juliana Suskiego. Na linii Kruszyn Krajeński – Osówiec przebiegały umocnienia obronne Przedmości Bydgoskiego, gdzie walczyli żołnierze 61 Pułku Piechoty Armii Pomorze, którzy poradzili sobie z pierwszymi natarciami Niemców. Front się załamał jednak na północy w okolicach Świekatowa, dlatego żołnierze 61 Pułku otrzymali rozkaz wycofania się przez Bydgoszcz. Do wycofujących się polskich wojsk zaczęli już na terenie miasta strzelać niemieccy dywersanci, doszło do walk.

 

Polski wywiad jeszcze w sierpniu zdawał sobie sprawę, że Niemcy mogą przygotowywać się do powstania, pojawiały się wzmianki, iż była wiedza wywiadu o gromadzeniu broni na cmentarzach. Z uwagi na napiętą sytuację, ryzyko wybuchu wojny, nic z tym jednak nie robiono. Po wybuchu walk w Bydgoszczy starosta Suski ocenia, iż wśród uchodźców, którzy przybyli dzień wcześniej z zachodu mogli znajdować się również dywersanci. Z racji tego, że granica mieściła się w okolicach Piły (Piła leżała po stronie niemieckiej), Bydgoszcz znajdowała się na pierwszym froncie.

 

Straty poniesione przez obie strony do godziny 19:30 (wówczas się ewakuował z Bydgoszczy) szacuje Suski na mniejsze niż 200 poległych (w tym też przypadkowi przechodnie). Do podobnych dywersji miało dochodzić na terenie Koronowa i Solca Kujawskiego.

 

Major Jan Bielawski, który tego dnia przebywa w Bydgoszczy jest z kolei zdania, że Niemcy widząc wycofujące się jednostki 27 dywizji uznali, że cofa się cała polska armia, stąd też wywołali powstanie, chcąc zaznaczyć swój udział przy ,,wyzwalaniu miasta” (w 1939 roku Niemcy głosili, że Bydgoszcz w granicach Polski jest tymczasowo i celem jest jej powrót do Niemiec).

 

Krwawa niedziela

Do opuszczonej przez polskie wojsko Bydgoszczy wermacht wkroczył 5 września, początkowo niemieckich żołnierzy mylono z Brytyjczykami. Rozpoczął się czas horroru. Propaganda Josepha Gobbelsa przedstawi wydarzenia z 3 września, jako mordowanie przez Polaków Niemców i nazwie tamte wydarzenie ,,Brom-berger Blutsonntag” czyli ,,Krwawą Niedzielą”. Krwawa niedziela była wykorzystywana też do uzasadnienia agresji na Polskę z 1 września, wskazując, że Hitler bronił tylko mniejszości niemieckiej.

 

Dzisiaj zwrot krwawa niedziela jest używany dość często przez Polaków, zazwyczaj aby wspomnieć o masowych egzekucjach na Starym Rynku. Pierwsza publiczna egzekucja odbyła się jednak 9 września, czyli w sobotę. Dzisiaj, 80 lat od tamtych wydarzeń, nadal po stronie niemieckiej znajdują się opinie oparte na propagandzie Goebbelsa, wskazujące na krwawą niedzielę. Stad też ważne jest, abyśmy używali właściwych nazw. 3 i 4 września miała miejsce niemiecka dywersja, a o wydarzeniach po 8 września właściwie możemy mówić jak o ludobójstwie.

 

Symboliczna tablica

3 września 2014 roku na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy odsłonięto tablicę w hołdzie ofiarom niemieckiej dywersji, spisanej w trzech językach: polskim, angielskim i niemieckim. Celem tamtego wydarzenia było wyraźne podkreślenie światu, że nie było krwawej niedzieli tylko dywersja niemiecka.

 

Wówczas przewodniczący Roman Jasiakiewicz mówił – Niech szacunek dla zmarłych i poległych sprawi, byśmy z języka polskiego raz na zawsze wykreślili pojęcie tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli. To bowiem termin Goebbelsa.

 

Relacja archiwalna:

{youtube}ja1XhX14X0Q{/youtube}