Sypniewski: Obstawiam, że wybory mogą być na wiosnę

Sypniewski: Obstawiam, że wybory mogą być na wiosnę

Z liderem Konfederacji w okręgu bydgoskim Marcinem Sypniewskim rozmawiamy o narracji jego formacji w sprawie ,,paszportów covid-owych”, pomyśle wojewody na walkę z alkoholizmem, pojawia się też pytanie o prawdopodobieństwo przyśpieszonych wyborów parlamentarnych.

 

Konfederacja w okręgu bydgoskim nie ma przedstawiciela w parlamencie – w 2019 roku Sypniewski uzyskał co prawda ponad 17 tys. głosów, prawie dwa razy więcej niż piastujący mandat poselski poseł Piotr Król, ale ordynacja wyborcza jest tutaj bezlitosna.

 

Łukasz Religa: Na Facebook-u jestem bombardowany grafikami Pana formacji staszących segregacją sanitarną rodem z Orwela. Czy w na serio w to wierzycie?

Marcin Sypniewski: Nie ma nawet w co wierzyć, to jest badzo niebezpieczne, bo nie można dzielić ludzi ze względu na to czy się na coś zaszczepili czy nie. Mamy chociażby przepisy o ochronie danych osobowych, na klatce schodowej nie można nawet wywiesić kto zalega z czynszem, bo to narusza te przepisy, nie można przed wejściem do sklepu wywiesić kartki pokazującej wizerunek osoby, której nie chce się obsługiwać, bo np. coś ukradla, a z drugiej strony mamy zgodzić się na to, żeby sprzdawcy w sklepie, kasjerki w kinach, spradzały czy ktoś się zaszczepił czy nie. Jest to kompletnie nielogiczne.

 

Po drugiej uważamy, że wybór czy się zaszczepić czy nie powinien należeć do każdej osoby osobno, gdyż rożne są ryzyka zakażenia chorobą i tak samo różne są ryzyka odczynów poszczepiennych, które występują.

 

Ł.R.: Ale dobra – szczepienia nie są obowiązkowe, więc tutaj problemu nie ma. Sprzeciwiacie się niewliczaniu w limity osób na danym wydarzeniu osób zaszczepionych, bo jest to rzekomo wasze dzialanie w interesie osób niezaszczepionych. Weźmy taki praktyczny przykład – na dzisiaj na weselach może wziąć udział do 150 osób, patząc statystycznie weźmy, że przyjdzie 50 osób zaszczepionych i 100 osób niezaszczepionych – nie ujęcie tych 50 osób zaszczepionych w tym limicie będzie w interesie 50 osób niezaszczepionych, które będzie mogło się bawić.

M.S.: Niby tak, ale ja uważam, że żadne limity nie powinny obowiązywać. A co więcej mam bardzo duże obawy, że takie przepisy są niezgodne z Konstytucją. Natomiast to jest jedna wielka bzdura, ponieważ w tej chwili większość krajów, które utrzymują jakieś restrykcje przy wjeździe nakazują, żeby osoby nawet jeśli są zaszczepione, nawet jeżeli były ozdrowieńcami, żeby wykazały negatywny wynik testu. Wiadomo z wypowiedzi naszych przedstawicieli rządu czy medyków, że zaszczepienie nie jest w stu procentach jednoznaczne z tym, że się nie będzie zarażonym COVID-19, w związku z tym osoby zaszczepione nie są dużo bardziejzasz zaszczepione od osób niezaszcepionych i nie rozumiem dlaczego utrzymujemy jakiekolwiek limity i nakazujemy, aby ludzie się zaszczepili, bo chcą iść na koncert.

 

Ł.R. Właśnie, bo mówił Pan o innych państwach, bo jest też dużo mitów na temat zielonych certyfikatów, które wy nazywacie paszportami covidowymi, czy covidowskimi, ale tak naprawdę mają one służyć ułatwianiu przekraczaniu granic, bo żeby nie być objętym obowiązkową kwarantanną, które dane państwo wprowadza trzeba być albo zaszczepionym, albo mieć ujemny wynik testu, albo przechorowanie, ale jak wiemy w rożnych państwach bywa różnie, niektóre nie chcą polskich certyfikatów honorować, więc funckjonowanie tego systemu daje szansę na ułatwienie przekroczenia tej granicy.

M.S.: W zasadzie jest to taki wstęp do ograniczenia swodoby poruszania się w Unii Europejskiej, dlatego że jeżeli ktoś takiego certyfikatu nie będzie miał, to jak rozumiem niektóre państwa bedą go mogły po prostu nie wpuścić, co poddaje pod wątpliwość całą instytucję Unii Europejskiej, no bo Polacy tak naprawdę cenią sobie w Unii Europejskiej to, że mogą swobodnie się przemieszczać, mogą podejmować pracę za granicą, mogą tam prowadzić działalność gospodarczą, a w sytuacji jeżeli do tego wszystko będzie potrzebny ten certyfikat, to tutaj swoboda jest mocno ograniczona. Dlaczego my mamy cierpieć dlatego, że w innym państwie są głupie przepisy, które wymagają, aby ktoś był zaszczepiony.

 

Tu jeszcze Pan redaktor powiedział, że można być ozdrowieńcem, ale niektóre państwa tak jak powiedziałem, nie wystarcza im, że ktoś przeszedł chorobę, w dodatku wymagają ujemnego testu.

 

L.R.: No tak, ale właśnie po to są te certyfikaty, paszporty, zwał jak zwał, żeby państwa były zobowiązane. Być może część państw nie wejdzie do tego systemu, ale w większość, w tym Niemcy będą w tym obecne, dlatego też są te certyfikaty.

M.S.: Naszym zdaniem ogólnie widać, po tym półtora roku walki z pandemią, że te metody są kompletnie nieskuteczne. Nie ma żadnego związku między lockdownem, ograniczaniem ludziom życia, a tym ile jest zakażeń. Widać, że te fale to są okresy, gdzie ogólnie liczba zakażonych różnego rodzaju wirusami jest większa i to, czy będziemy zamykać restauracje, wymagać od ludzi żeby się zaszczepili, nie ma z tym większego związku, po prostu te metody są nieskuteczne i trzeba traktować tego wirusa normalnie.

 

Ł.R. Taka jest wasza narracja, ale zmieńmy temat, bo statystyki wskazują wzrost spożycia alkoholu w Polsce. Raczej się zgodzimy z tym, że to jest problem społeczny, z którym w jakiś sposób będzie trzeba sobie poradzić. Wojewoda zapowiedział z nim walkę i chce przekonywać samorządy do ograniczania liczby przyznawanych koncesji na sprzedaż alkoholu. Ten kierunek działań w Pana opinii przyniesie jakiś sukces?

M.S.; Znaczy prohibicja… Można pójść w stronę radykalną i w ogóle zakazać sprzedaży alkoholu, ale to nie działa, to jest mniej skuteczne niż ta walka COVID-19, o której przed chwilą mówiliśmy. Jeżeli są państwa w których jest całkowity zakaz sprzedaży jakiejś rzeczy, to ta rzecz staje się automatycznie droższa, powstaje czarny rynek, a nie bogacą się na tym już sprzedawcy czy businesmanni działający w cywilizowany sposób, a bogaci się mafią. Tak samo było z alkoholem w Stanach Zjednoczonych, kiedy słynny Al Capone zbudował swoją karierę na sprzedaży alkoholu podczas prohibicji, tak samo jest ze sprzedazą marichuany w tych krajach, w których jest ona zakazana, tam też zajmują się głównie tym organizacje przestępcze.

 

Skoro całkowity zakaz nie działa, tak samo nie będzie działał taki częsciowy zakaz. Myśłę, że dla osoby uzależnionej nie ma znaczenia czy do sklepu ma 50 metrów, czy 500, ona i tak sobie ten alkohol kupi. Ludzie nie mają pieniędzy na życie, a kupują sobie alkohol. A więc zmniejszenie liczby punktów po prostu nie działa. Cały system w Polsce walki z alkohlizmem jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, przede wszystkim błędem jest to, że zajmują się tym samorżądy, państwo, te komisje problemów alkoholowych, to są pieniądze wyrzucone w błoto. Powinniśmy tutaj zdecydowanie zmienić te zasady, przestać wydawać pieniądze na jakieś bzdury i przetać ograniczać punkty sprzedaży, bo ona nie będzie miała związku z tym, czy ktoś pije więcej czy mniej.

 

Ł.R. Czyli zmniejszenie w Bydgoszczy powiedzmy o 1/3, nie mówię już o połowie, liczby sklepów, to w Pana opinii nie przyniesie żadnego skutku?

M.S.: To nie przyniesienie żadnego skutku, bo tak naprawdę największym problemem są ludzie od alkoholu uzależnieni. I jak mówiłem – nie ma znaczenia czy oni sobie ten alkohol mogą kupić na dole w kamienicy w sklepie, czy muszą przejść 100 metrów dalej, czy pojechać do marketu – prędzej czy później i tak go kupią.

 

To jest jedynie przepis, który utrudni życie przedsiębiorcom, bo nie będą mogli zarobić na sprzedaży, natomiast efektów w postaci ograniczenia spożycia nie będzie żadnego. Uważam, że koncesje na sprzedaż alkoholu powinien dostać każdy chętny, ponieważ nie ma żadnych statytyk potwierdzających, że jak się zmniejsza liczbę punktów to zmniejsza się spożycie.

 

Ł.R. Na koniec na szybko zapytam – czy w Pana opinii będą na wiosnę wybory parlamentarne?

M.S.: Wydawało mi się, że nie, ale teraz coraz bardziej wydajemi się, że tak. Widać, że prezes Kaczyńki ma trochę już dosyć tej swojej koalicji rządzącej, powołał nowy twór który wszedl w skład tej tzw. Zjednoczonej Prawicy, który ma zastąpić Jarosława Gowina. Wydaje się, że nie będzie mógł wytrzymać więcej sytuacji, gdy mniejsi koalicjanci go kąsają i trzęsą tą łódką i przyszły rok wydaje mi się realny, zwłaszcza, że jest ten projekt Nowego Ładu. Jest on skrojony pod elektrorat PiS i w momencie kiedy gospodarka nie zacznie się walić o tych pomysłów, to zrobienie wyborów wydaje się w interesie Jarosława Kaczyńskiego jak sądze, dlatego bym obstawiał wiosnę przyszlego roku.

 

[iframe width=”419″ height=”236″ src=”https://www.youtube.com/embed/5U0nVHc1cwE” title=”YouTube video player” frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture” allowfullscreen ]