Inicjatywa budowy spalarni odpadów przy zakładach Ciechu Soda Mątwy budzi w Inowrocławiu emocje społeczne, które politycy lokalnej opozycji próbują ukierunkować na dość odważne działanie prezydenta Ryszarda Brejzy, który podpisał się pod listem intencyjnym w tej sprawie. Nikt nie powie jednak wprost, że nawet gdyby włodarz Inowrocławia swoje poparcie wycofał, a na późniejszym etapie nawet wydał negatywną opinię dla spalarni, to ostatnie wydarzanie z Bydgoszczy pokazują, że to może nie wystarczyć, aby zablokować tę inwestycję.
Nie zamierzam wchodzić w rozważania na temat tego czy budowa tej instalacji jest zasadna, nie czuję się specjalnie ekspertem w temacie ochrony środowiska, stąd też nie uważam się za kompetentnego, aby wyrażać w tej sprawie opinie. Decyzja prezydenta Brejzy o podpisaniu się listem intencyjnym jak wspomniałem była odważna, bowiem niemal pewne było, że tego typu inwestycja będzie budzić emocje społeczne. Trzeba jednak też uczciwie mieszkańcom powiedzieć, że przy obecnej konstrukcji prawa głosy społeczne nie są specjalnie istotne przy procesie formalnego przygotowywania inwestycji w spalarnie odpadów.
Prezydent Bydgoszczy jest przeciw, ale to nie wystarczy
W ubiegłym roku podobne emocje w Bydgoszczy budził pomysł rozbudowy spalarni odpadów niebezpiecznych na terenie Zachemu. Władze Bydgoszczy co prawda pod żadnym listem intencyjnym się nie podpisywały, najpierw unikając wyrażania stanowiska w sprawie, aby w grudniu wydać negatywną opinię, co zostało odebrane jako wysłuchanie głosu mieszkańców. Teraz w maju Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzję prezydenta Bydgoszczy uchyliło wskazując, że prezydent naruszył w decyzji odmownej prawo. SKO podważyło chociażby argument o niezgodności z planem miejscowym.
Również w przypadku inowrocławskiej spalarni wiele razy padał argument, że instalacja naruszałaby plan miejscowy, tylko czy ten argument można przekonująco uzasadnić? Spalarnia ma powstać przy zakładach przemysłowych, więc raczej wpisywałaby się w dotychczasowy krajobraz. Nie przesądzam, że tak jest merytorycznie, ale uważam, że wiara, iż na podstawie argumentu o niezgodności z planem miejscowym uda się tę inwestycję zablokować jest bardzo naiwna i ryzykowna.
W Bydgoszczy zaawansowanie inwestycyjne jest większe niż w Inowrocławiu, warto jednak śledzić sprawę bydgoską, aby wystrzegać się problemów na jakie napotykają bydgoszczanie przeciwni spalarni.
Trzeba działać realnie
Patrząc pragmatycznie to wydaje się, że w interesie mieszkańców przeciwnych budowie spalarni ważniejsze są działania, które pozwolą zmienić niekorzystne prawo, niż lokalne przepychanki pomiędzy samorządowcami, co obserwujemy. O potrzebie zmian w ustawach mówił już przed rokiem prezydent Bydgoszczy postulując o wprowadzenie zakazu lokowania spalarni niebezpiecznych w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców, postulat został odrzucony przez Ministerstwo Środowiska i Klimatu z podkreśleniem w uzasadnieniu, że same krytyczne głosy mieszkańców to nie jest wystarczająca przesłanka, aby tego typu inwestycje blokować.
Pokazuje to, że problem ten wymaga działania ponad podziałami na różnych szczeblach, w przypadku Inowrocławia tego nie ma, mamy natomiast lokalną polityczną piaskownicę.