Strajk w MZK a nauka społeczna Kościoła

W nauczaniu Kościoła strajki przedstawiane są jako coś złego, bowiem niesie zawsze zagrożenie dla pokoju i ładu wewnętrznego, papieże wskazują w swoich encyklikach, że w pewnych wypadkach strajk może być moralnie uprawniony, ale musi spełniać konkretne warunki. W ostatnich wydarzeniach bydgoskich nie były one spełnione.

Na okres buntu w MZK przypadła 103. rocznica podpisania Traktatu Wersalskiego, kluczowym dla powrotu Bydgoszczy do Polski dokumencie. Ta rocznica uznawana jest za triumf dyplomacji. Wydarzenia wokół buntu zasadom dyplomacji w całej materii przeczyły, bowiem nad dialog górę wzięły argumenty siły.

 

Papież św. Jan Paweł II w czasie swojego pontyfikatu podpisał Kompendium nauki społecznej Kościoła, w którym zapisano – Nauka społeczna uznaje strajk za uprawniony, „jeżeli jest środkiem nieuniknionym, a nawet koniecznym, ze względu na proporcjonalną korzyść, po stwierdzeniu nieskuteczności wszystkich innych sposobów przezwyciężenia konfliktów.

 

Co za tym idzie, strajk może być uprawniony, ale jako rozwiązanie ostateczne. W tym wypadku nie było uzasadnienia, bowiem nie wyczerpano innych możliwości działania, jednocześnie toczyły się rozmowy między związkami zawodowymi i pracodawcą, które mogły przynieść podwyżki wynagrodzeń bez strajku. Oprócz możliwości walki o prawa pracownicze zapisane w ustawie o sporach zbiorowych, można było poprzez media rozpocząć publiczną debatę, dopiero gdyby w tej debacie pojawił się brak woli na dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu, uprawnione byłoby zapowiedzenie strajku generalnego.

 

W tym samym dokumencie wskazuje się – staje się on moralnie nie do przyjęcia (…) gdy wyznacza mu się cele bezpośrednio nie związane z warunkami pracy lub sprzeczne z dobrem wspólnym. Tę myśl rozwija lektura encykliki św. Jana Pawła II Laborem exercens, w której pojawiają się dwie zasady – strajk jest środkiem ostatecznym i nie można go nadużywać oraz zwłaszcza nie można nadużywać dla rozgrywek politycznych.

 

I tu zaczyna się polityka…

O ile zwykłych kierowców i motorniczych nie podejrzewałbym o jakieś intencje polityczne, to nie jest tajemnicą już, że pomiędzy działającymi w MZK związkami zawodowymi dochodziło do wewnętrznych rozgrywek. Słyszeliśmy chociażby, że część członków przeszła z jednej organizacji związkowej (nie popierającej buntu) do drugiej, która zaangażowała się w nakręcanie buntu.

 

Trzeba przyjrzeć się też klasie politycznej, czy starała się dążyć do załagodzenia sporu, w tym wypadku zawieszenia tak uciążliwej dla mieszkańców formy protestu. Pamiętajmy, że do oceny moralnej tej formy walki o podwyżki trzeba wliczyć też poważne problemy jakie na mieszkańców spadły, chociażby uniemożliwiające dojazd do lekarzy. Skrajna lewica bezkrytycznie rękoma i nogami poparła ten bunt, ale tego nurtu politycznego raczej nikt nie podejrzewa o zainteresowanie nauką społeczną Kościoła, dziwić może już jednak postawa radnych, dla których Kościół jest kluczowy w aktywności społecznej. W czasie sesji Rady Miasta część radnych PiS-u zdając sobie sprawę, że strajk jest raz nielegalny z powodu polskiego prawa, a dwa niedopuszczalny w nauce Kościoła (mam nadzieję, że osoby uznające się za konserwatystów, ją znają) z uwagi na to, że bez wyczerpania innych możliwości działania, zastosowano środek ostateczny.

 

W wystąpieniu klubowym radny Marcin Lewandowski robił nawet aluzje do strajków z Sierpnia 1980 roku, chcąc w ten sposób osłabić zarzuty prezydenta o nielegalność strajku oraz dodać animuszu tym, którzy tę drogę walki o swoje podwyżki obrali. A przy okazji uzyskać trochę aplauzu politycznego w tym gronie dla siebie, tylko w tym momencie zaczyna się przedmiotowe traktowanie strajku na potrzeby polityki.

 

W czasie tej sesji powołano specjalną komisję doraźną Rady Miasta, która miała pomóc zażegnać tą sytuację patową, co zresztą napisano w uzasadnieniu do uchwały. Obrano krótki czas pracy – 14 dniowy – aby były one intensywne. Idea początkowo dobra, w praktyce od charakteru mediacyjnego odeszła na rzecz zespołu, który zamiast wypracowywać rozwiązania miał rozliczać prezydenta. Czyli wykorzystując zaistniały bunt, postanowiono stworzyć komisję, do celów politycznych. Na tej komisji kilka razy pojawił się wniosek, aby zaapelowała ona do uczestników buntu o zawieszenie tej formy protestu i przez kilka posiedzeń to się nie udało, co też pokazuje brak nastawienia części radnych na szybkie zakończenie buntu.

 

Kapitał polityczny na tym buncie próbowali budować też publicyści, którzy próbują uchodzić za konserwatywnych.

 

Na marginesie podkreślę, że nawet na zorganizowanym kilka dni po sesji proteście przez kierowców i motorniczych MZK jasno dawano do zrozumienia, że radni ,,zajmują się sobą” i ,,politykierstwem”. Jeżeli ktoś uważa, że moje analizy są przejaskrawione, to niech posłucha właśnie co myślą o tym osoby obserwujące ostatnie obrady.

 

Tym działaniom chciałbym przeciwstawić aktywność innego polityka PiS posła Piotra Króla, który już od dniach rozpoczęcia buntu próbował mediować, robił to jednak poza kamerami, w rezultacie rozgłosu na tym nie zyskał. Nie mniej jednak zaprezentował postawę osoby szukającej rozwiązania tego kryzysu metodami dyplomatycznymi. Podobną postawę przyjęło NSZZ Solidarność Regionu Bydgoskiego, tej organizacji udało się doprowadzić do przełomu i wpłynąć na ostateczne zakończenie buntu. Solidarność jednak dość poważnie traktuje naukę społeczną Kościoła.

 

Zapisy o niedopuszczalnym wykorzystywaniu strajków na potrzeby polityczne wynikają zapewne z doświadczeń papieży. Za kilka tygodni będziemy obchodzić 102. rocznicę Bitwy Warszawskiej, przy tej okazji warto przypomnieć chociażby o sytuacji, gdy rząd brytyjski chciał wesprzeć bronią Polskę w wojnie z bolszewikami, ale uniemożliwiły to strajki dokerów w portach. Strajki, które były polityczne, których uczestniczyli, że w ten sposób pomogą w pochodzie bolszewizmu na zachód.