Zagraniczni dziennikarze wskazują, że 75 mld euro dla Polski na razie jest wstrzymane. To inwestycje, o których niemal codziennie czytacie w lokalnych mediach

Władze Bydgoszczy przygotowują się do położenia nowych torowisk tramwajowych, z kolei Zarząd Województwa chce kupić do 7 nowoczesnych pociągów, bydgoski ratusz też chce wymieniać tabor tramwajowy – to informacje znane z wielu bydgoskich mediów, wszystko sfinansowane ma być jednak przez Unię Europejską, a te środki jak wskazuje dziennikarz Jorge Valero z Bloomberg.com są zagrożone.

W polskiej debacie publicznej w ostatnich miesiącach dużo mówiło się o Krajowym Programie Odbudowy (KPO), tych środków do dzisiaj Polska nie otrzymała, na stole leży natomiast 35,4 mld euro, z czego prawie 24 mld to bezzwrotne dotacje. To coś innego niż fundusze strukturalne, które Polska z Unii Europejskiej otrzymuje od 2004 roku, z których powstało wiele dobrze nam znanych inwestycji, w Bydgoszczy chociażby przebudowano dworzec PKP, zbudowano linie tramwajową do Fordonu, czy zrewitalizowano Młyny Rothera. W sprawie funduszu strukturalnych na lata 2021-2027 (z rozliczeniem do 2030 roku) Polska ma już uzgodnione z Komisją Europejską programy i te środki formalnie są do naszej dyspozycji – stąd też planowane inwestycje jak wspomniane nowe torowiska w Bydgoszczy.

 

Jorge Valero powołując się na unijną komisarz Elise Ferreirę wskazuje, że Polska nie spełnia na dzisiaj wszystkich warunków, aby realizowane były płatności. O tym, że tak to wygląda spekulowało od pewnego czasu część polskich dziennikarzy. W praktyce formalnie możemy realizować te programy unijne, ale w momencie gdy pójdzie do Brukseli faktura o sfinansowanie inwestycji, wówczas z uwagi na niespełnianie zasad praworządności, przelew nie mógłby zostać sfinalizowany. Główną osią sporu jest kwestia polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale też środki unijne w niektórych gminach mogą blokować tzw. strefy bez LGBT. Polski rząd stoi na stanowisku, że uchwalona kilka tygodni temu ustawa dotykająca sądownictwa powinna rozwiązać wątpliwości, co miał premierowi potwierdzać komisarz Didier Reynders. Problemem jednak w tym, że ta ustawa nie weszła w życie, bo prezydent Andrzej Duda skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, a ten jest sparaliżowany wewnętrznym sporem.