Nie grała w polityce zbyt czysto, teraz jest poza parlamentem, ale słuch od razu po niej nie zaginie (felieton)

Nie grała w polityce zbyt czysto, teraz jest poza parlamentem, ale słuch od razu po niej nie zaginie (felieton)

Kilka dni minęło od ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych – wśród polityków, którzy w niej polegli znalazła się posłanka PiS Ewa Kozanecka, która w Sejmie zasiadała przez dwie kadencję. Nie miała ona za dobrej prasy, bowiem nie brakowało jej kontrowersyjnych zachowań. O tym, że nie weszła do parlamentu zdecydowało niewiele, bo tylko 49 głosów. To jest już jednak fakt.

Jak spojrzymy na ostatnie tygodnie to jest chociażby sprawa lamp ogrodowych zakupionych na biuro poselskie, choć jej biuro nie posiada nawet ogrodu. Zbiegiem okoliczności wrzuciła na swój profil w medium społecznościowym Instagram zdjęcie z prywatnego ogrodu, gdzie znajdują się o dziwo identyczne lampy. Dziwny zbieg okoliczności, ale wciąż nie uzasadnia sensu ponoszenia takiego wydatku z pieniędzy publicznych. Teraz majątek jej biura przejmie jakiś nowy poseł, w tym także lampy ogrodowe, być może to pomoże rozwikłać tę zagadkę.

 

Spraw pojawiających się wokół posłanki jest więcej i tu znacznie bardziej poważniejszych. Tuż przed wyborami ukazały się w internecie faktury z których wynika, że firma z powiatu inowrocławskiego w jej imieniu kupowała dość drogie ogłoszenia w gazetach. Wydawca gazety w rozmowie z dziennikarzami potwierdził, że taki fakt miał miejsce. Mówimy tutaj o osiągnięciu przez wkrótce już byłą posłankę, dość pokaźnej korzyści osobistej. Tę sprawę należy wyjaśnić i nawet wygaśnięcie mandatu poselskiego nas z tego nie zwolni.

 

Wspomnieć trzeba jeszcze o stylu w jakim prowadziła kampanię. Jeszcze przed rejestracją list przez PiS o Kozanekiej było głośno, bo sama drukowała czeki ze swoim podpisem, które dotyczyły wyników naboru konkursowego konkursu prowadzonego przez rząd. Chodziło o to, aby pokazać, że to posłanka załatwiła te pieniądze. Zważywszy, że był to konkurs to nie mogła tych pieniędzy załatwić – chyba, że konkurs był fikcją i decydowały inne nietransparentne względy. Poziom znieczulicy społecznej, gdy do tego typu zagrywek się już przyzwyczailiśmy sprawił, że nie robiło to na nikim już wrażenia. Nieoficjalnie wiemy, że Kozanecka tym podpadła innym kolegom z partii do tego stopnia, że chciano ją wysłać w wyborach do Senatu, gdzie nie miała specjalnie szans na wyborów. Ostatecznie obroniła swój start do Sejmu, ale dopiero znalazła się na 6 miejscu.

 

W ostatnim tygodniu kampanii wyborczej pisaliśmy o tym, jak banery posłanki pojawiały się na prywatnych płotach bez zgody ich właścicieli, pokazaliśmy też zdjęcie z ogrodzenia placówki Poczty Polskiej, która z uwagi na apolityczność powinna być wolna od agitacji. Była wolna amerykanka, gra niezbyt czysta. Pech chciał, że 49 głosów zdecydowało i Kozanecka zalazła się poza Sejmem.