Pomysł budowy obwodnicy dopinającej bydgoski ring bardzo się spodobał samorządom z powiatu bydgoskiego, władze Bydgoszczy na razie w tej sprawie się jeszcze nie określiły Są jednak też widoczne w internecie głosy sprzeciwu, część wynikających z obawy, co do możliwego przebiegu, dlatego warto wykorzystać ten okres na konsultacje, ale też są aktywiści którzy już otwarcie stawiają sobie za cel jej blokadę, bez dalszego dyskutowania. I przy odpowiedniej determinacji, na tym etapie może się udać.
Dlaczego taka obwodnica?
Argumentów jest kilka, począwszy od tego, że po oddaniu całej S10 przez Bydgoszcz będzie odbywał się główny ruch między Niemcami i Litwą, Łotwą oraz Estonią, co zwiększy natężenie bydgoskiego węzła, dlatego trzeba szukać sposobów zwiększenia przepustowości. Korzyści dla gmin powiatu bydgoskiego nie trzeba chyba opisywać, bo są one oczywiste. Koronny argument jest jednak taki, że pojawiła się realna szansa, że uda się tę obwodnicę podpiąć pod projekt Via Pomerania, w regionie na żadną koncepcję obwodnicową nie mamy na dzisiaj pieniędzy.
Wokół Via Pomerani mamy co prawda nadal niespójne przekazy, MON mówi o szybkiej budowie, ale Ministerstwo Infrastruktury zachowuje się jakby nie znało tematu. To już nie specjalnie od nas zależy, ale zważywszy na to, że jest prawdopodobieństwo jej budowy w najbliższych latach, na początku posłowie na zespole parlamentarnym zaczęli podejmować starania o rozszerzenie Via Pomerani o tę obwodnicę. Wstępną życzliwość na V Bydgoskim Forum Bursztynowego Szlaku dla tej idei wyraził przedstawiciel środowiska skupionego wokół posła Biernackiego zaangażowanego ze strony MON do tematu Via Pomerania. Kilka dni temu poparcie dołożył Sejmik Województwa.
Pierwszy etap Via Pomerania szacuje się, że może być gotowy w okolicach 2030-2033. Jednym z elementów walki jest teraz to, aby nie kończy się on na drodze S5 po północnej stronie Bydgoszczy, ale po południowej stronie w Solcu Kujawskim. Drugi etap zaplanowany jest już na okres najprawdopodobniej znacznie późniejszy.
Jakie są alternatywy?
Zdeklarowani przeciwnicy używają dwóch głównych argumentów. Pierwszy to obawa, że jak powstałaby wschodni obwodnica, to nie powstanie już znajdująca się od wielu lat południowo-wschodnia obwodnica, która miałaby łączyć węzeł lotniskowy bezpośrednio z ulicami Wojska Polskiego, Bydgoskim Parkiem Przemysłowo-Technologicznym a dalej z Fordonem i Osielskiem. Tą narrację podbił prezydent Rafał Bruski wypowiadając się, że jego zdaniem realizacja jednego zamierzenia wyklucza drugie, chociaż obie drogi pełniłyby zupełnie inne funkcje.
Kiedy zatem ta koncepcja miałaby być realizowana? Problem leży w tym, że tego nie wiadomo, bo Bydgoszcz ma poważniejsze priorytety inwestycyjne, chociażby trasę W-Z, która też na razie nie ma harmonogramu realizacji. Na najbliższe lata nie ma na to pieniędzy, zatem nie ma nawet planów rozpoczęcia prac projektowych.
Drugi argument to rzekome zagrożenie dla koncepcji budowy drugiego mostu w Fordonie, ale w innej lokalizacji niż Most Fordoński (dla odciążenia go). O rozwianie takiej obawy na piątkowym sejmiku pytał marszałka radny Jarosław Wenderlich. Problem zaczyna się już jednak w tym, że w żadnym dokumencie planistycznym dla Bydgoszczy nie wskazano jego przebiegu, tym samym podejmując się rezerwacji terenu. Wystarczy też spojrzeć na mapę, aby zauważyć dość trudną materię. Po drugiej stronie Wisły mamy bez większej ingerencji cywilizacji Kępę Ostromecką, dalej jest Las Ostromecki, w które trzeba by ingerować przy trasowaniu drogi. Na dzisiaj nie ma żadnej koncepcji, zatem ewentualna realizacja tego jest bardzo odległa.
Podsumowanie
Mamy dzisiaj na stole pewną wizję rozszerzenia budowy Via Pomerania o wschodnią obwodnicę Bydgoszczy, która ma szanse być zrealizowana za kilka lat. Jest to próba wykorzystania szansy jaka się pojawiła. Mamy też alternatywne wizje i obawy, że ta obwodnica im zaszkodzi. Przy czym te alternatywne rozwiązania równie dobrze mogą trafić poważnie na tapet za 20 lat. Możemy dopracować koncepcję wschodniej obwodnicy, albo ją storpedować i czekać.






