Co się dzieje w temacie Zachemu? Posłowie Konfederacji chcą nowelizować specustawę

Co się dzieje w temacie Zachemu? Posłowie Konfederacji chcą nowelizować specustawę

Rekultywacja terenów skażonych przez dawne zakłady chemiczne Zachem to dzisiaj jedno z największych wyzwań w Bydgoszczy, w ostatnim czasie o tym temacie mówi się mniej, dlatego sprawdzamy co wokół tej sprawy się dzieje.

W ubiegłym roku radni dali zgodę, aby Miejskie Wodociągi i Kanalizacja wystartowały w konkursie o środki z KPO, z puli przeznaczonej na obszary zdegradowane. Ostatecznie przyznano 60,3 mln zł na realizację projektu wartego 73,6 mln zł (różnica to kwota podatku VAT, który będzie musiała pokryć Bydgoszcz). Zgodnie z umową ten projekt powinien być zrealizowany do końca czerwca przyszłego roku.

Nie są to na tyle duże środki, aby prowadzić za nie rekultywację, głównie mają pozwolić przeprowadzić gruntowne badania, dzięki którym będzie można oszacować realny koszt rekultywacji , który zapewne będzie liczony już w miliardach. MWiK w ubiegłym tygodniu ogłosił przetarg na wykonanie tych prac – być może oferentów poznamy w połowie lipca.

Konfederacja chce poprawiać ustawę

Te środki z KPO były możliwe do pozyskania za sprawą specustawy, która przyjął jeszcze poprzedni parlament, chociaż z kontrowersjami. Wątpliwości samorządowców, w tym prezydenta Bydgoszczy budziły niejednoznaczne zapisy co do tego, że w tej konstrukcji ustawowej mało wyraziście zaznaczono, że główny ciężar finansowy rekultywacji powinien spoczywać na państwie. Zdaniem ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Środowiska z PiS-u rząd miał wspierać w tym samorząd, ale już prezydent Rafał Bruski uważał, że jest to zrzucenie ciężaru rekultywacji na samorząd. Podobne stanowisko przedstawiał też Związek Miast Polskich.

22 maja został nadany numer druku sejmowego projektowi nowelizacji tej ustawy autorstwa posłów Konfederacji na czele z posłem Grzegorzem Płaczkiem, który w dużej mierze ogranicza obowiązki samorządów i przerzuca je na administrację państwową. Czyli można powiedzieć jest to zbieżne z tym czego oczekują samorządowcy. Politycy wskazują, że środki na ten cel mogłyby pochodzić z ograniczenia dotacji dla mediów publicznych.