Batalie o utworzenie ZIT-u przez Bydgoszcz w oparciu o swoich partnerów z Metropolii Bydgoskiej toczone były dwukrotnie, najpierw przed 2014 rokiem bez sukcesu, ale już przed 2020 rokiem z sukcesem. Miasto Bydgoszcz to jedyny w kujawsko-pomorskim lider ZIT, który pełni funkcję Instytucji Zarządzającej, gdy dla reszty województwa tę rolę pełni Urząd Marszałkowski w Toruniu. Co z tego mamy?
Patrząc z perspektywy czasu możemy mówić o dwóch korzyściach. Po pierwsze sprawiedliwszy podział środków – Metropolia Bydgoszcz (będąca jednocześnie ZIT-em) uzyskała na swoje wewnętrzne inwestycje 104 mln euro – są to środki wyznaczone w oparciu o parytet ludnościowy, dlatego toruńska metropolia otrzymała proporcjonalnie mniejszą alokację. Zatem w tej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, w kujawsko-pomorskim będzie panowała najmniejsza dowolność.
Nie mamy specjalnie za co być wdzięczni marszałkowi
Jest jeszcze drugi aspekt mentalny – bez problemu natrafimy na publikacje informujące o tym, że marszałek Piotr Całbecki przyznał jakiejś gminie, powiatowi, czy mniejszemu miastu pieniądze unijne na jakąś inwestycje. Często prezentowane jest to w kontekście wręcz wdzięczności, a marszałka prezentuje się jako dobrego wójka, chociaż są to przecież pieniądze z Brukseli. Wygląda to momentami jak żywcem przeniesienie obyczajów z czasów feudalnych. Zdecydowana większość środków na inwestycje w Bydgoszczy z programu Fundusze Europejskie dla Kujaw i Pomorza pochodzi z puli ZIT-owskiej dla Metropolii Bydgoszcz. Te pieniądze podzieliły władze Metropolii Bydgoszcz, a formalnie przeprowadzili urzędnicy pracujący w Bydgoszczy. W ten sposób Bydgoszcz kupuje za ponad 75 mln zł dotacji nowoczesne tramwaje, kończąc wymianę starych Konstali na nieskopodłogowe. Z tej puli termomodernizujemy kolejne obiekty publicznej, modernizowaliśmy Młyny Opera, czy tez przebudowaliśmy Plac Kościeleckich.
O tym wszystkim zdecydowaliśmy sami jako samorząd, nie musieliśmy nikogo prosić, zatem nie możemy mieć przeświadczenia o byciu komuś wdzięcznym politycznie.