Dokładnie jeden głos zdecydował o tym, że Bydgoszcz zrobiła duży krok w kierunku tworzenia dwurdzeniowej metropolii bydgosko-toruńskiej, poprzez utworzenie wspólnego ZIT. Wniosek, aby bydgoszczanie po przez demokracje bezpośrednią, podjęli decyzje na drodze majowego referendum upadł.
Już przed rozpoczęciem obrad można było zauważyć duże napięcie, w końcu dzisiejsze głosowanie miało dużą stawkę. Platforma Obywatelska i prezydent Rafał Bruski walczyli przede wszystkim o to, aby rząd Donalda Tuska, który przez ostatnie lata lansował wraz z marszałkiem województwa koncepcję dążenia do wspólnej metropolii bydgosko-toruńskiej, nie doznał blamażu w negocjacjach z Komisją Europejską. Opozycja wraz z bydgoskimi społecznikami walczyła natomiast głównie o pozycję Bydgoszczy jako lidera województwa oraz koncepcje tworzenia metropolii bydgoskiej z miastem centralnym Bydgoszczą.
– Pani premier nie stosowała żadnych narzędzi przymusu – tłumaczył kulisy spotkania, które zmieniły z dnia na dzień politykę ratusza, prezydent Rafał Bruski – Wobec braku zgody z toruńskiej strony na podpisanie porozumienia w wersji bydgoskiej. Mogłem tylko podjąć tylko próby znalezienia kompromisu
– Padały pytania, kto dał panu mandat do złamania uchwały Rady Miasta? Odpowiadam – mieszkańcy, bo nikt nie pozwoliłby, abyśmy stracili tak duże pieniądze – wyjaśniał prezydent, przy tym winiąc dziennikarzy, że nierzetelnie przedstawiają wyniki negocjacji – Według mnie to porozumienie jest dla Bydgoszczy korzystne.
W zupełnie innym tonie wypowiadał się już przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz – To historyczny moment, w którym zadecydujemy o miejscu i przyszłości naszego miasta. Od kwietnia 2012 roku pracowaliśmy wspólnie nad Białą Księgą, Zieloną Księgą. Cała ta nasza robota nikomu nie była potrzebna. Rząd bowiem kompletnie zlekceważył głos samorządu, proponując w zamian pozorowaną aktywność.To nie po stronie bydgoskiego samorządu leży wina, to rząd nie chciał wysłuchać naszego głosu, w którym mówiliśmy, że nie chcemy tego typu związków. Nie jest stwierdzeniem prawdziwym określenia pani premier i marszałka, że w tym zakresie nie można było nic zrobić. Jest to absurd i bzdura, dlatego nikt z nas temu nie daje wiary.
Zdaniem Jasiakiewicza rząd sprzyja wyraźnie Toruniowi – To przy udziale Bydgoszczy Toruń ma wypłynąć. To dzięki Bydgoszczy ma być wyciągnięty z półki miast na poziomie Płocka, Radomia, Częstochowa jest już za duża. Bydgoszcz ma dać Toruniowi awans na ogólnopolskie metropolitarne salony.Dzisiaj wyrazi się, czy tworzenie się metropolii bydgosko-toruńskiej, a nie metropolii bydgoskiej o której mówiliśmy przez ostatni okres.
Jasiakiewicz swoje wystąpienie podsumował słowami – Zdecydujemy czy chcemy sprzedać Bydgoszcz za ZIT-owskie srebrniki – po czym zaproponował, aby decyzję w tej sprawie podjęli mieszkańcy na drodze referendum powszechnego, które rozpisać by można razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego – Wymiar podejmowanej decyzji przewyższa legitymacje jaką mają radni, do tego potrzebna jest demokracja bezpośrednia.
Radny Marek Gralik z klubu Prawa i Sprawiedliwości zarzucał prezydentowi, że zlekceważył uchwałę Rady Miasta – Pan jechał do Warszawy reprezentować nasze stanowisko. Rada Miasta Bydgoszczy nie dała panu prawa negocjacji. To pan wynegocjował na własną rękę.
Obrady trwały kilka godzin, a wyniku głosowania nikt nie był pewny. Radni PO nie przybyli w komplecie, podobnie wyglądała sytuacja w klubie radnych SLD. Ostatecznie w ostatniej chwili na sesje przybyły radne Grażyna Kufel wzmacniając prezydenta oraz Teresa Nawrocka.
Dużo w tym momencie zależało od tego jak zachowa się radny klubu Miasta dla Pokoleń Maciej Grześkowiak oraz radny niezależny Maciej Eckardt. Obaj mieli duże wątpliwości co do projektów uchwał. Grześkowiak uznał jednak, że należy szukać kompromisu i poparł porozumienie wynegocjowane przez prezydenta Bruskiego. Eckardt natomiast wstrzymał się od głosu.
Uwaga wielu osób na sesji była zwrócona także w kierunku radnego PO Włodzisława Gizińskiego, który w przeszłości za wyłamanie się dyscyplinie klubowej został odwołany z funkcji przewodniczącego klubu radnych. Na komisjach Giziński wstrzymywał się od głosu, w czasie seji przyznał jednak – Ja nie głosuje przeciwko prezydentowi Bydgoszczy, którego zabiegi cenie, nie głosuje przeciwko prezydentowi Torunia i marszałkowi, których uważam, za najskuteczniejszych polityków w województwie. Jeżeli mam jednak głosować za właściwą pozycją Bydgoszczy, to muszę zagłosować przeciwko temu porozumieniu.
Giziński zatem ostatecznie się wyłamał i zagłosował przeciwko porozumieniu w tej treści.
Głos w imieniu ruchu Lepsza Bydgoszcz oraz młodzieżówek SLD, Twojego Ruchu oraz Polski Razem zabrał także Radosław Pietrowski, który podkreślał, że to województwo przy obecnej filozofii rządów upada – Wstępem do zmiany tej chorej sytuacji, jaką mamy teraz, może być utworzenie dwóch odrębnych ZIT-ów dla obu obszarów funkcjonalnych: bydgoskiego i toruńskiego. Dwubiegunowa metropolia bydgosko-toruńska, do której wstępem jest wspólny ZIT, oparty na „Bydgosko-Toruńskim Obszarze Funkcjonalnym”, to szkodliwe rozwiązanie, które w perspektywie doprowadzić może do poważnych konsekwencji.
Rząd przygotowując dokumenty dla KE, a przede wszystkim Umowę Partnerską, zlekceważył eksperckie opracowania, jak np. te autorstwa prof. Śleszyńskiego. KE planuje zawrzeć porozumienia z państwami członkowskimi do końca października. Czy chcemy, aby do Brukseli trafiły dokumenty przygotowane przez Polskę na kolanie? Czy chcemy, aby traktowano nas niepoważnie? Czy chcemy, aby do Brukseli trafiło krzywdzące i kompromitujące nas porozumienie ws. ZIT? – pytał Pietrowski.
Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska reprezentował prof. Dariusz Markowski, który domagał się dla Bydgoszczy demokracji – Nie kto inny jak Polska Akademia Nauk wyznaczyła w naszym województwie dwa obszary funkcjonalne.
Ostatecznie porozumienie o powstaniu ZIT Bydgosko-Toruńskiego Obszaru Funkcjonalnego poparło 14 radnych, przy 13 przeciwnych i 1 wstrzymującym się.