Roman Jasiakiewicz o Regionalnym Programie Operacyjnym

Roman Jasiakiewicz o Regionalnym Programie Operacyjnym

 W rozmowie z nami radny województwa Roman Jasiakiewicz wyjaśnia zasady procedowania nad inwestycjami priorytetowymi w Regionalnym Programie Operacyjnym oraz odnosi się do bydgoskiej pozycji negocjacyjnej.

Dzisiaj w Inowrocławiu na Konwencie Prezydentów przyjęto stanowisko, w którym uznano, że należy jak najszybciej przyjąć listę priorytetów do Regionalnego Programu Operacyjnego. Jaki wpływ na kształtowanie tego dokumentu mają radni Sejmiku?

Niestety nie mamy na to wpływu. Ustawa jest tak skonstruowana, że wszelkie decyzje podejmuje Zarząd Województwa i może on jedynie radnym łaskawie przedstawić. Jako radni możemy ujawniać nieprawidłowości, co staram się robić. Na jednej sesji padło pytanie, czy środki unijne są pieniędzmi publicznymi, bo jeżeli tak to ich podział powinien być przegłosowany przez Sejmik. Wytłumaczono nam wówczas, że na takie procedowanie pozwalają przepisy szczególne.

 

 

Czy jest w Pana opinii szansa, że bydgoskie projekty będą miały wysoki priorytet na tej liście?

Głos Bydgoszczy nie jest znany radnym województwa. Kadencja trwa już trzeci miesiąc i do tej pory prezydent nie zorganizował spotkania z radnymi, na którym przedstawiłby o jakie projekty powinniśmy w Sejmiku zabiegać.

 

 

Na ostatniej sesji Sejmiku marszałek Piotr Całbecki dał do zrozumienia, że linia kolejowa nr 356 nie będzie wysokim priorytetem. Czy nie pozwala to mieć obaw, że projekty z zachodniej części województwa będą miały niższe priorytety?

Odpowiedź marszałka jest zdumiewająca, gdyż więcej osób dojeżdża każdego dnia do Bydgoszczy z powiatu nakielskiego. Mam tutaj na myśli w szczególności Nakło, Szubin i Kcynię, niż z kierunku Torunia. Marszałek nie chce zauważyć, że rewitalizacja linii kolejowych w zachodniej części województwa się opłaci. Zadziwiające jest to, że w przypadku wschodniej części województwa jak chociażby linia Grudziądz – Jabłonowo Pomorskie takich obaw nie ma.

 

Dzisiaj zarząd CWZS ,,Zawisza” zdecydował o wykluczeniu Stowarzyszenia Piłkarskiego z miejskich boisk. Los tego stowarzyszenia budził Pana niepokój w poprzedniej kadencji, jak Pan odniesie się do sytuacji przy ulicy Gdańskiej 163.

Głosy dochodzące z Zawiszy są bardzo niepokojące. Chciałbym przypomnieć, że dzięki zaangażowaniu gen. Zenona Wernera, moim, przy wsparciu ówczesnego posła Janusza Zemke, udało się zawrzeć kompromis między wojskiem a miastem. Stadion i otaczające go obiekty miał służyć rekreacji mieszkańców Bydgoszczy. Ta koncepcja trochę się zmieniła przy przebudowie stadionu głównego. Uważam jednak, że źle się dzieje, gdy eliminowani są ci, którzy dużo dla sportu dużo zrobili. Pamiętam, że wychowanek Stowarzyszenia Piłkarskiego trenuje obecnie w jednym z czołowych zachodnich klubów. Szukając rozwiązania obecnej sytuacji warto wrócić do początków, gdy na pierwszym miejscu była rekreacja i sport młodzieżowy, a dopiero potem profesjonalny.