Nowy etap wojny marszałka przeciwko Bydgoszczy (felieton)

Nowy etap wojny marszałka przeciwko Bydgoszczy  (felieton)

Miłości między Urzędem Marszałkowskim i Bydgoszczą nigdy nie było, jak to mawiał w udzielonym mi wywiadzie wojewoda Michał Sztybel, pewien konflikt wpisany jest w DNA kujawsko-pomorskiego. Nigdy nie było jednak też tak otwartych działań wrogich ze strony marszałka jak w ostatnim czasie. Granice kompromisu z 1998 roku na mocy którego powstało wspólne województwo zostały dawno przekroczone. Jeżeli ceną za dalsze trwanie kujawsko-pomorskiego ma być taki permanentny konflikt, to jego dalsze trwanie jest wątpliwe.

Wyjaśnijmy najpierw ostatnie działania marszałka Piotra Całbeckiego. Niedawno wyszło na jaw, że marszałek pisał do organizacji ekologicznych z całej Polski w kontekście ambitnych planów gminy Nowa Wieś Wielka budowy terminalu w Emilianowie oraz wokół niego parku przemysłowego klasy premium. Pisząc premium mam na myśli mogącego zaoferować dużemu inwestorowi np. 200 ha, bo dzisiaj kujawsko-pomorskie takich terenów nie ma. Marszałek już w swoim piśmie wyrażał się negatywnie o tym zamierzeniu. Wyglądało to jak próba podburzenia organizacji ekologicznych, aby zaczęły protestować przeciwko tym zamiarom. Co istotne – prawo nie zobowiązywało marszałka do takich działań – była to tylko jego inwencja i próba rozwalenia bydgoskiej koncepcji. Czy na tym polega budowanie jedności całego województwa?

Teraz mamy sprawę dotyczącą konsultacji Strategii Koncepcji Rozwoju Kraju 2035, do którego projektu uwagi 29 października skierowała Rada Miasta Bydgoszczy wskazując argumenty za podniesieniem rangi Bydgoszczy jako pełnoprawnej metropolii ponadregionalnej, a nie metropolii dopiero do tego aspirującej. Dwa dni później swoje stanowisko do ministerstwa skierował marszałek z oczekiwaniem nie zmieniania nic w tej hierarchii. Zważywszy na chronologie marszałek powinien być świadomy jakie aspiracje wyraziła Bydgoszcz i nie wiadomo czemu postanowił to po prostu oprotestować. To, że marszałkowi Całbeckiemu Toruń jest bliższy wiemy, ale postulat Rady Miasta Bydgoszczy w żaden sposób nie uderzał w Toruń – nikt nie postulował o zmniejszenie jego rangi do ośrodka regionalnego, chodziło jedynie o zawalczenie o wyższą rangę Bydgoszczy. Wydawać by się mogło, że marszałek mógłby to z czystym sumieniem wobec torunian poprzeć. Niestety zadziałały jakieś prymitywne instynkty w myśl zasady, że Bydgoszcz która w parametrach merytorycznych ma większy potencjał od Torunia, nie może być wyżej w hierarchii. Zresztą jak przeczytamy dokumenty strategiczne województwa, to w ich DNA jest umniejszanie potencjału Bydgoszczy, aby przypadkiem nie wyszła ponad Toruń.

Kujawsko-pomorskie – rachunek zysków i strat

Załóżmy, że w 1999 roku kujawsko-pomorskie nie powstało, a Bydgoszcz należy do województwa wielkopolskiego. Główne ośrodki decyzyjne są w Poznaniu. Bydgoszcz jest drugim największym miastem województwa, ale zdecydowanym i niekwestionowanym liderem jest gród Przemysława. Nasza ranga jest mniejsza, ale czy Urząd Marszałkowski w Poznaniu będzie pisał do ekologów, aby blokować park przemysłowy w Emilianowie? Czy Poznań miałby interes, aby blokować bydgoskie aspiracje bycia w gronie największych metropolii, oczywiście w żaden sposób nie zagrażających pozycji Poznania. Na pierwszy rzut oka to co piszę może się wydać radykalne, ale sprawa pierwsza to ogromna szansa rozwojowa dla całego regionu, dla gminy Nowa Wieś Wielka z uwagi na wpływy podatkowe byłby to Złoty Graal, który mógłby przynieść zmianę cywilizacyjną, ale to wszystko może się stać ofiarą intryg z Placu Teatralnego w Toruniu. Z Poznaniem pewnie byśmy mieli już skomunikowanie dwoma szlakami kolejowymi – bo znając politykę kolejową Wielkopolski linia od Szubina i Kcyni byłaby już dawno zmodernizowana, być może z programu Kolej Plus realizowany byłby ambitny program budowy kolei do Koronowa. Zapewne nie byłoby też tyle zamieszania wokół Emilianowa, bo byłaby szansa, że po prostu środki europejskie na budowę terminalu dałby Samorząd Województwa. Co jednak najważniejsze – zyskalibyśmy spokojny rozwój, bez ciągłych konfliktów z Toruniem.

Nic oczywiście nie byłoby za darmo, stracilibyśmy status miasta wojewódzkiego, co oznaczałoby mniejszy prestiż. Nie byłoby Urzędu Wojewódzkiego wraz z etatami, ale gospodarka bydgoska głównie opiera się głównie na prywatnych przedsiębiorstwach, zatem nie byłoby to takim problemem.

Czy kujawsko-pomorskie stać na nowe otwarcie?

Na dzisiaj więcej głosów zapewne będzie za pozostaniem w kujawsko-pomorskim, wymagałoby to jednak uzdrowienia toksycznej sytuacji politycznej. Gdy w 1998 roku zapadła decyzja o tworzeniu wspólnego województwa była dżentelmeńska umowa, że marszałkowie rotacyjnie mają być raz z Torunia a raz z Bydgoszczy. Jeszcze za marszałka z SLD Achramowicza złamano te ustalenia, ale wówczas była deklaracja, że w zamian za marszałka z Torunia będzie dwóch wicemarszałków z Bydgoszczy i przewodniczący Sejmiku Województwa. Dzisiaj został z tego tylko jeden wicemarszałek z Bydgoszczy, którego sam wskazuje Piotr Całbecki. W kuluarach krąży anegdota, że to dlatego, iż marszałek nie chce mieć sprzeciwów. Tylko powiedzmy sobie – Zbigniew Ostrowski reprezentuje nie Bydgoszcz, ale Piotra Całbeckiego. Więcej – listy Koalicji Obywatelskiej z Bydgoszczy układa też marszałek Całbecki, zatem mamy pełną polityczną kontrolę.

Czy regionalne elity polityczne są wstanie unieść się i zbudować nowy ład w kujawsko-pomorskim, czy będziemy skazani na kolejne lata konfliktu, który robi się coraz bardziej brutalny.