Dokładej statystyki nie znamy, ale można mówić przynajmniej o dziesiątkach wniosków o ukaranie, które kierowała bydgoska policja, bydgoskie sądy z uwagi jednak na ewidetne wątpliwości odmawiały wszczynamia postępowań. Te sprawy pokazują jak ważny jest niezależny od władzy wykonawczej wymiar sądowniczy, w przypadku jego braku, te osoby najprawdpodobniej były już ukarane.
W październiku rząd wprowadził zakaz zgromadzeń większych niż 5 osobowe z powodu pandemi COVID-19. Jak pokazały kolejne tygodnie był to przepis martwy, bowiem wielotysięczne manifestacje przechodziły przez polskie miasta. Ostatnio Sąd Najwyższy orzekł, że decyzja rządu jest nielegalna. Wątpliwości co do legalności obostrzenia wyrażali jednak niektórzy prawnicy już jesienią. W rezultacie nie znamy przypadku z Bydgoszczy, aby policja wnioskowała o ukaranie za łamanie obostrzeń epidemicznych.
Nadużywano przepisów ruchu drogowego
Zamiast tego uczestnicy tych zgromadzeń otrzymywały wnioski o ukaranie z artykułu 90 kodeksu wykroczeń, czyli blokowania ruchu drogowego. Dosc sporo wnisków ukaranie do bydgoskiego Sądu Rejonowego wpłynęło po manifestacji z dnia 29 stycznia bieżącego roku, która zapamiętana została z tego, że posłanka Iwona Kozłowska próbując podjąć interwencję poselską była popychana przez policjantów.
Tak jak policjanci po tym zgromadzeniu wnioskowali o ukaranie uczestników z tytułu blokowania ruchu, tak od czerwca bydgoski sąd wydaje postanowienia o odmowie szczęcia postępowania. W hierarchii konstytucyjnej bowiem istotniejszą wartością jest prawo do protestowania, stąd też jak czytamy w uzasadnieniu do jednej z odmów, blokowanie ruchu przy korzystaniu z kontytucyjnego prawa do głoszenia swoich poglądów stanowi niską szkodliwość społeczną.
Czy policjanci nie powinni weryfikować spraw przed skierowaniem wniosków o ukaranie?
Wydaje się, że funkcjonariusz Policji powinien wiedzieć, jakie czynności są niezbędne i zarazem wystarczające w danej sprawie do tego, aby niezwłocznie rozstrzygnąć, czy postępowanie należy wszczynać, czy odmówić wszczęcia postępowania. Czynności wyjaśniające nie powinny być prowadzone ponad niezbędne – pisze w ekspertyzie Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości dr Olgierd Pankiewicz.
W opinii dr Pankiewicza policjanci w przypadku tego typu zgłoszenia powinni przejrzeć orzecznictwo w podobnych sprawach i zbadać czy nie zachodzi szczególna okoliczność, która uzasadnia ściganie wybryku – W sytuacjach, kiedy okoliczności nie budzą wątpliwości, np. zdarzenie jest identyczne, jak w poprzednio rozpoznawanych przypadkach, funkcjonariusz Policji może ograniczyć się jedynie do notatki służbowej – cytuje opinie prawną sporządzoną dla Policji autorstwa dr Jerzego Ferenza.
W kwietniu poruszaliśmy inną sprawę. W styczniu na Rondzie Grunwaldzkim podczas legalnie zarejestrowanego zgromadzenia (z uwzględniem obostrzeń rządowych) grupa działaczy prolife krytykowała aborcję (prezentując transparent z martwymi płodami) oraz działania środowiska LGBT. Na wniosek działacza Młodej Lewicy policjanci skierowali również wniosek do sądu o ukaranie o zakłucanie porządku publicznego. Orzecnictwo sądów polskich, ale też europejskich, chociażby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, że nie można uczestników pokojowych manfstacji ścigać o zakłucanie porządku publicznego, a tym bardziej argumentując to, iż komuś się prezentowana treść niepodoba. Najprawdpodobniej zatem i w tej sprawie sąd nie wyrazi zgody na ukaranie, pozostaje jednak wątpliwość kierowania takiego wniosku przez policjantów.
Często sprawy ze słabym materiałem dowodowym
Od przeszło dwóch lat Sąd Rejonowy bada zdarzenia z maja 2019 roku, gdy przez Bydgoszcz przeszedł marsz LGBT. Przy ulicy Poznańskiej doszło do próby przekrzyczenia uczestników tego marszu, przez osoby które można określić jako przeciwnicy LGBT. O ukaranie rzekomo zaklucającyh marsz LGBT wniosła policja, ale już na etapie badania sprawy przez sąd policjanci nie byli wstanie potwierdzić, że osoby obwinione dopuściły się wykroczeń np. poprzez skandowanie obraźliwych okrzyków. Jedyny dowów to lista wylegitymowanych osób oraz dokumentacja zdjęciowa, z której nie wynika jak obwinione osoby się zachowywały. Sąd czeka na opinie biegłych antropologów, bowiem jedna z osób obwinionych uważa, że jej tego dnia w centrum Bydgoszczy w ogóle nie było.