Skutki katastrofy ekologicznej na Odrze wciąż są trudne do oszacowania. Tym bardziej że nie ma stuprocentowej pewności co do jej przyczyn. Przywracanie odrzańskiego ekosystemu do poprzedniego stanu z całą pewnością zajmie całe lata, ale nie ma co tego procesu na siłę przyspieszać. – Nie powinniśmy w tej chwili wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Z pewnością wszelkie sytuacje, w których jakiś polityk samorządowy czy rządowy będzie – przy tłumie dziennikarzy – wpuszczał jakieś ryby do Odry, są niedopuszczalne. To może wyrządzić więcej szkody niż pożytku – podkreśla dr hab. Andrzej Mikulski z Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert apeluje też o powołanie interdyscyplinarnego zespołu naukowców, który pomoże poradzić sobie ze skutkami katastrofy.
– Sytuacja z wodą w Odrze jest poważna, o czym świadczy olbrzymia fala martwych ryb, które tą rzeką płyną. Natomiast do tej pory – ponieważ nie badamy dokładnie czynnika toksycznego, który powoduje ten pomór – trudno powiedzieć, na ile ta sytuacja jest opanowana. Nie wiadomo, czy ten czynnik toksyczny, który w Odrze występuje, nadal tam jest. Jeżeli prawdą jest, że za całą tę sytuację odpowiadają toksyczne haptofity, które teraz są w dziwny sposób nazywane złotą algą, to nie ma dowodu, że te glony nadal wytwarzają toksyny. Tutaj trzeba byłoby przeprowadzić bardzo dokładne badania, żeby sprawdzić, czy ta toksyna występuje w wodzie i w jakim stężeniu – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. Andrzej Mikulski z Zakładu Hydrobiologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Wyjaśnianie przyczyn katastrofy ekologicznej na Odrze trwa. Pierwsze sygnały o śniętych rybach w okolicach Oławy na Dolnym Śląsku pojawiły się już pod koniec lipca. Jednak temat stał się głośny dopiero dwa tygodnie później, kiedy zjawisko stało się masowe i wystąpiło w kolejnych województwach. Do tej pory z Odry wyłowiono już kilkaset ton martwych ryb i nadal nie jest jasne, co do tego doprowadziło.
Tydzień temu minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała na Twitterze, że badania ekspertów z Instytutu Rybactwa Śródlądowego wskazały obecność w wodzie z Odry tzw. złotych alg, których zakwit może spowodować pojawianie się toksyn zabijających ryby i małże. Nie są one jednak szkodliwe dla człowieka. Tymczasem niemieccy naukowcy wskazują, że tzw. złote algi kwitną tylko w wodzie o bardzo dużym stopniu zasolenia, który normalnie w Odrze nie występuje. Dlatego w tej chwili służby próbują ustalić, co się przyczyniło do tak wysokiego zasolenia rzeki. Jedna z teorii mówi, że odpowiedzialne są tzw. zrzuty kopalniane, ponieważ w związku z rekordowym zapotrzebowaniem na węgiel i intensyfikacją wydobycia kopalnie spuszczają zasoloną wodę wprost do rzeki.
– Ustalenie przyczyn tej katastrofy jest ważne, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że tego typu sytuacje się będą powtarzać – podkreśla ekspert Wydziału Biologii UW. – Jeżeli problemem faktycznie jest zakwit glonów, to prawdopodobnie przyczyną było namnożenie tego glona w słonym zbiorniku, który znajdował się koło Odry. Żeby zapobiec podobnej tragedii w przyszłości, trzeba objąć bardzo szczegółowym monitoringiem wszystkie zbiorniki, do których jest zrzucana woda pokopalniana, bo prawdopodobnie to spowodowało tę tragedię.
Podkreśla jednak, że to tylko część problemu, bo zrzuty ścieków do rzek pozostają w Polsce poza wszelką kontrolą. Wody Polskie na skutek prowadzonych w ubiegłym roku kontroli podjęły działania formalnoprawne w stosunku do ponad 500 wylotów w dorzeczu Odry. W całej Polsce działania te objęły prawie 2 tys. punktów.
– Generalnie rzecz biorąc, trzeba objąć sensownym i efektywnym monitoringiem całą gospodarkę ściekową w Polsce. Trzeba zacząć rejestrować nielegalne miejsca zrzutu ścieków, a jest ich bardzo dużo. To są tysiące rur, które sterczą w różnych miejscach w Polsce i z których okazjonalnie wydobywają się ścieki różnego typu – mówi dr hab. Andrzej Mikulski.
Większość ekspertów przychyla się do teorii, że katastrofa ekologiczna na Odrze to prawdopodobnie zbieg różnych czynników: regularnego podtruwania rzeki ściekami, dużego zasolenia i zakwitu glonów, wysokiej temperatury i niskiego stanu wody.
– Dla ekosystemu rzeki to oznacza kompletną dezorganizację – podkreśla badacz z UW. – W tej chwili nie wiemy, jakie grupy organizmów zostały zatrute toksyną, wiadomo tylko o rybach. Moi znajomi twierdzą, że zginęły praktycznie wszystkie małże, o czym nie ma słowa w oficjalnych doniesieniach. Jednak to komponuje się z działaniem toksyn wytwarzanych przez te glony. One rzeczywiście działają bardzo silnie na ryby i małże. Ale niezależnie od tego, czy tylko one, czy też inne organizmy znikną z ekosystemu, sytuacja jest poważna. Ryby są szczytowym drapieżnikiem w ekosystemie wodnym, kontrolują populację różnych organizmów, a ich brak może doprowadzić do nieprzewidywalnych skutków.
Ekspert Zakładu Hydrobiologii wskazuje, że przywracanie odrzańskiego ekosystemu do poprzedniego stanu z całą pewnością zajmie całe lata. Jak ocenia, rząd powinien powołać interdyscyplinarny zespół złożony naukowców z różnych dziedzin, w tym m.in. hydrologów, hydrobiologów i toksykologów, którzy zastanowią się nad tym, w jaki sposób można byłoby odwrócić skutki tej katastrofy.
– Być może powinniśmy zaprosić do tej dyskusji naukowców niemieckich, ponieważ rzeka jest transgraniczna. Takie konsylium mogłoby próbować wypracować jakieś metody na to, żeby pomóc Odrze – wskazuje dr hab. Andrzej Mikulski. – Tym, czego na pewno należy zaniechać, są natomiast wszelkie próby kontynuowania regulacji tej rzeki. Rzeka regulowana bardzo kiepsko radzi sobie z wszelkiego typu zaburzeniami. Dlatego jeśli ktoś myśli w tej chwili o tym, żeby zbudować na środkowej Odrze jakiś zbiornik zaporowy albo betonować brzegi, to będzie działał przeciwko zdrowemu rozsądkowi i interesowi ekosystemu rzecznego.
Jak podkreśla, w przypadku ekosystemów rzecznych dużo ważniejsze może być zaniechanie niektórych czynności niż ich wykonywanie.
– Kiedy damy rzece funkcjonować w sposób w miarę naturalny, powinna ona sobie po jakimś czasie z tym poradzić. W ciągu kilku miesięcy ten ekosystem zacznie funkcjonować normalnie. Natomiast straty spowodowane zniknięciem gatunków organizmów, które są długowieczne, będą odrabiane przez wiele lat – ocenia ekspert.