Po godzinie 3:00 rozpoczął się strajk w MZK, początkowo mówiono o oczekiwaniu podwyżki na poziomie powyżej 300 zł, teraz jest już nowy postulat, który mówi o kwocie 1 tys. zł na etat. O sytuacji w spółce rozmawiamy z prezesem Andrzejem Wadyńskim, który przyznaje, że o planie strajku dowiedział się dopiero wczoraj po południu.
– Są cztery postulaty wyartykułowane – pierwszy postulat to odwołanie prezesa zarządu, czyli mojej osoby, drugi postulat to podniesienie płacy 1 tys. zł od 1 czerwca, trzeci postulat to w kolejnych latach waloryzacja wynagrodzeń o wskaźnik cen usług publikowanych przez GUS i czwarty postulat obniżenie premii eksploatacyjnej dla kierowców i motorniczych, celem podniesienia płacy zasadniczej – wyjaśnia prezes Andrzej Wadyński – Zarząd spółki również się dowiedział wczoraj, jest to protest nielegalny, nie odbywa się w reżimie prawa jakim jest ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Dotychczasowe negocjacje zarządu ze związkami zawodowymi wskazywały, że porozumienie może zostać osiągnięte.
Zdaniem prezesa Wadyńskiego taka nagła akcja strajkowa uderza w wizerunek spółki, co może być zagrożeniem dla jej przyszłości – Wizerunek spółki jako rzetelnego przewoźnika został tym działaniem zburzony.
Wadyński przyznaje, że rozmowy z pracownikami odnośnie płac prowadzone są od stycznia, w marcu osiągnięto porozumienie o wypłacie średnio 210 zł podwyżki na etat z wyrównownaniem od stycznia. Prowadzono też dalsze rozmowy o podwyżkach, ale jak zaznacza prezes – Spółka na dzisiaj nie ma środków z tytułu drożejącego paliwa na regulacje płac.