Nawet nie zauważyliśmy jak w polityce przekroczyliśmy kolejne granice, co sprawia, że coraz trudniej nam współpracować

Nawet nie zauważyliśmy jak w polityce przekroczyliśmy kolejne granice, co sprawia, że coraz trudniej nam współpracować

Dzisiaj obchodzimy 234 rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja – jest to jedno z najważniejszych świąt państwowych, ale też niezbyt wyraziste bo gdyby zadać tak pytanie – co w końcu dzisiaj świętujemy? Mamy do czynienia oczywiście z ważną rocznicą wydarzenia historycznego, ale co to niesie dla nas dzisiaj ponad dwa wieki później? Ja podkreślam, że jest to święto ustrojowe, w którym powinniśmy szukać refleksji nad stanem naszego państwa, żebyśmy mogli świadomi problemów próbować im przeciwdziałać. Jakby nie patrzeć to intencja naprawy państwa stała 234 lata temu za autorami Konstytucji. To powinna być też refleksja – być może tego dnia nawet ważniejsza – nad naszą sceną polityczną, bo przecież za upadkiem Rzeczypospolitej w XVIII wieku stał przecież kryzys polityczny.

Zacznę od przytoczenia moim zdaniem jednego z ważniejszych cytatów rzymskiego polityka Cycerona z dzieła ,,O powinnościach”:

,,Ci, co stoją na czele Rzeczypospolitej, mają zachować te dwa przepisy Platona: pierwszy, tak strzec dobra swych obywateli, iżby we wszystkich swoich czynnościach nań się oglądali, zapomniawszy o własnym pożytku; drugi, czuwać z równą troskliwością nad całą Rzecząpospolitą, aby poświęcając swe starania jednej jakiej części, innych nie opuszczali. Rząd Rzeczypospolitej, równie jak opieka, sprawowany być ma ku pożytkowi tych, którzy są poruczeni, a nie tych, którym jest poruczony. Ci, o mają na pieczy jedną tylko część obywateli, inne zaniedbują, wprowadzając do Rzeczypospolitej najszkodliwszą zarazę, rozterki i niezgodę, za czym idzie, (…) że mało kto dba o wszystkich.”

Nie pamiętam już który raz przytaczam ten cytat, ale rocznica 3 maja to dobry moment, aby po raz kolejny, być może dla niektórych już do obrzydzenia, go raz jeszcze przypomnieć. Komentarz jaki się do tego cytatu nasuwa jest taki, że w Polsce jakby wszystko poszło w zupełnie inną stronę – zwróćmy uwagę szczególnie na końcówkę cytatu, gdzie Cyceron przyrównuje dzielenie obywateli na obozy do najszkodliwszej zarazy. Dzisiaj podjąć jakąkolwiek refleksję będzie tym trudniej, że jesteśmy na ostatniej prostej kampanii wyborczej, gdzie oparte na podziałach emocje są wręcz w zenicie. Żeby móc rozmawiać o naprawie Rzeczypospolitej musielibyśmy potrafić na chwilę odejść od tego, że ,,mój obóz polityczny jest najważniejszy, a popierany przez nas kandydat musi wygrać”, ale potrafić zrobić kilka kroków do tyłu, co dzisiaj wydaje się wręcz niemożliwe.

Pojęcie wojny polsko-polskiej i tego, że poziom polaryzacji na scenie politycznej przekroczył już normy które możemy uznać za bezpieczeństwa to nic nowego, wiele osób mówi o tym od wielu lat, do tego grona również się zaliczam. Niestety gdybym miał dzisiejszą rzeczywistość porównywać z tą sprzed 5 czy 10 lat, gdy wydawało się, że już gorzej być nie może, to teraz poszliśmy jeszcze dalej. Wydaje mi się, że od pewnego momentu nie ma już żadnych hamulców i bezpieczników, zatem w codziennym wirze emocji politycznych już nie zauważamy przekraczania kolejnych granic. Dzisiaj mamy nie taki mały procent społeczeństwa, który nie uznaje rządu twierdząc, iż rządzi nami jakaś antypolska hunta sterowana z Brukseli i Berlina. Takie poglądy się już kiedyś pojawiały, ale traktowano je ze sporym dystansem, a dzisiaj ta narracja jest do silna, którą z premedytacją nakręcają niektórzy politycy. Z drugiej strony narodził się taki pogląd, że konieczność niedopuszczenia ponownego PiS do władzy jest tak ważną racją stanu, że należy się godzić na łamanie zasad i etyki, czyli najprościej mówiąc powinniśmy się zgadzać na psucie państwa np. na zachowania uznawane za arogancję władzy.

 

Mógłbym przytoczyć teraz dalszą część cytatu Cycerona, gdzie przestrzega on przed wojnami domowymi. Dzisiaj wciąż wojna domowa to w Polsce mało prawdopodobny scenariusz, ale dzisiaj na pewno prawdopodobniejszy niż 5 czy 10 lat temu. W tej materii mamy też niechlubne karty historii jak przewrót majowy, którego 100. rocznica przypadnie za rok, czy tragiczna w skutkach Bitwa pod Mątwami z 1666 roku. Nawet jeśli przelew krwi na ulicach to wciąż scenariusz oparty o political fiction to obecna sytuacja podziałów nie pomaga nam w budowaniu pomyślności państwa. Jako Polska mocno zajęta wewnętrznymi wojenkami nie jesteśmy wstanie skutecznie budować naszej pozycji międzynarodowej.

Istotna rzecz jaka ostatnio się ujawniła, przy okazji krytycznego podejścia prezydenta USA Donalda Trumpa do Ukrainy, to negatywnych wpływ polskich wewnętrznych nastrojów na naszą politykę zagraniczną. Nie jesteśmy Wielką Brytanią z system politycznym, gdzie rządy potrafią upadać nawet co kilka tygodni, ale w polityce zagranicznej jest co do zasady kontynuacja. Polska polityka zagraniczna w dużej mierze jest uzależniona od wewnętrznych emocji politycznych, a to niestety przypomina sytuację z tragicznego dla polskiej państwowości XVIII wieku. Dobrym przykładem niech będzie rezolucja Parlamentu Europejskiego ws. wzmocnienia obronności sprzed kilku tygodni – przypomnijmy jaka była wtedy awantura polityczna, gdy politycy między opcjami wzajemnie się atakowali i próbowali wykorzystać sytuację na potrzeby kampanii wyborczej. Gdzie tutaj polska racja stanu? Zdaje sobie sprawę, że o odpowiedź na to pytanie będzie trudno, skoro ta awantura opierała się na tym, że każdy twierdził, że to on broni tej racji, a jego przeciwnicy to zdrajcy.

 

Do upadku obyczajów przyczynia się też przesadyzm

Dzisiaj nie jest problemem wskazanie na zachowania, gdzie widzimy wyraźnie nadużycia ze strony klasy politycznej. To mogą być kontrowersyjne nominacje na stanowiska w instytucjach publicznych, kupowanie czy wypożyczanie sobie luksusowych samochodów, czy wykorzystywanie publicznych środków do prowadzenia autopromocji politycznej. Kiedyś to też miało miejsce, ale wtedy liczono się bardziej z oburzeniem opinii publicznej, a dzisiaj do tego przywykliśmy, co niestety potwierdza erozję naszej państwowości w kierunku bardziej oligarchicznym. Wyborcy mają bowiem przymykać oko na coraz śmielsze nadużycia władzy, bo mówienie o tym to pomoc PiS-owi w powrocie do władzy, a 1,5 roku temu było to działaniem na rzecz Tuska czy wrogów Polski.

Wskazałbym jednak na jeszcze jeden element tej erozji obyczajowości politycznej – nadmierny przesadyzm, który sprawia, że w pewnym momencie opinia publiczna się uczula do pewnych zachowań. Dostrzegam w szczególności przesadyzm z nawiązaniami do okresu PRL-u. Mamy chociażby pośrednio to w określeniu ,,koalicja 13 grudnia” co ma wywoływać skojarzenia koalicji rządzącej ze stanem wojennym. Ciekawym lokalnym przykładem może być ubiegłoroczny protest rolników pod Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy, gdy grupa osób chciała sforsować drzwi i policja dla obrony użyła gazu. To zdarzenie próbowano przyrównywać do wydarzeń Bydgoskiego Marca 1981 roku, gdy władze komunistyczne siłą zaatakowały delegatów Solidarności. Na zdrowy rozsądek jednego zdarzenia nie można porównywać z drugim, ale usilnie chciano zbudować taki mit. Dzisiaj z perspektywy roku można powiedzieć, że się to nie udało. Ta sytuacja pokazuje jednak do jakiej skali przesadyzmu doszliśmy w Polsce, który przyczynia się do uodporniania społeczeństwa nawet na nadużycia, które merytorycznie są poważne.