Kilka dni temu w radiu RMF FM minister sportu Sławomir Nitras w radiu RMF FM wyraził ubolewanie zbyt niską frekwencją w Bydgoszczy, Zielonej Górze, Szczecinie i Gorzowie Wielkopolskim. Według KO na niedzielnych wyborach zabrakło około miliona zwolenników Trzaskowskiego. W taką narrację idą też lokalne struktury. Czy jednak ich ocena jest słuszna? Porównajmy niedzielne wyniki do tych z jesieni 2023.
W niedzielę frekwencja w Bydgoszczy wyniosła 69%, gdy jesienią 2023 roku było to 75,5%. Wychodząc z popularnej tezy, że Polacy w większości głosowali w niedzielę według preferencji partyjnych to procentowo Trzaskowski wypadł lepiej niż KO półtora roku temu, bo uzyskał 43,9%, gdy KO tylko 39,4%. Z racji tego, że frekwencja była mniejsza, to w głosach miał mniej, ale o zaledwie 2 tys. głosów, co nie jest odczuwalną różnicą.
Z kolei Nawrocki w stosunku do wyniku PiS z 2023 roku stracił ponad 13,7 tys. głosów. Jak zestawimy razem Nawrockiego, Mentzena i Brauna w stosunku do wyników PiS i Konfederacji w wyborach parlamentarnych to mamy wzrost o 187 głosów, czyli przy tej skali wynik porównywalny. Zakładając jednak, że nie wszyscy wyborcy Mentzena i Brauna poprą Nawrockiego, to strata kandydata popieranego przez PiS nad Brdą może być bardziej odczuwalna.
W 2023 roku na Lewicę i Trzecią Drogę w Bydgoszczy oddano prawie 50 tys. głosów. Wynik wspólny trójki kandydatów: Hołowni, Biejat i Zanberga z niedzieli to mniej niż połowa tamtego wyniku.
Wniosek jest z tego taki, że Trzaskowski, Hołownia, Biejat i Zandberg uzyskali razem o ponad 20 tys. głosów mniej niż w 2023 roku, natomiast blok prawicowy podobny wynik.






