Brexit opóźnia się bowiem brytyjscy politycy nie mogą dojść do porozumienia w kwestii kształtu umowy wyjścia, ostatnie ustalenia dają im dodatkowy czas i sprawią, że brytyjscy europosłowie będą zasiadać w Parlamencie Europejskim przez kolejne tygodnie. Padają też głosy, że do brexitu wcale nie musi dość, może dojść do ponownego referendum w Wielkiej Brytanii. Jak uprzedza były szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski umowa wyjścia, która wywołuje takie spory na wyspach, to nic w porównaniu z kolejnymi umowami jakie Wielka Brytania będzie musiała zawrzeć z Unią Europejską co do dalszych relacji.
26 maja w Polsce będziemy wybierać 52 europosłów. Do tej pory przypadało nam 51 mandatów, ale przy założeniu, że dojdzie do brexitu wybierzemy jednego reprezentanta więcej. Skoro jednak już dzisiaj wiemy, że w lipcu Wielka Brytania nadal będzie członkiem UE, to jeden z wybranych w Polsce posłów mandatu nie obejmie i będzie czekał jako swoisty ,,rezerwowy” do momentu wyjścia Brytyjczyków ze wspólnoty. Sytuacja nieco komplikowała sytuację prawną w Polsce, dlatego w czwartek prezydent Andrzej Duda podpisał uchwaloną wcześniej przez parlament specjalną ustawę o ustaleniu kolejności obsadzenia mandatów do Parlamentu Europejskiego. Chodziło o potencjalną sytuację, gdy osoba której przypadnie 52 mandat będzie pełniła np. mandat posła na Sejm RP lub inną funkcję której nie można łączyć z pełnieniem mandatu posła do Parlamentu Europejskiego. Nowe regulacje sprawiają, że osoba ta będzie mogła dalej pełnić swoje funkcje, aż do momentu brexitu.
Województwo kujawsko-pomorskie jest jednym z najmniejszych okręgów wyborczych, stąd też istnieje prawdopodobieństwo, że ,,zamrożony” mandat może przypaść kandydatowi startującemu od nas.
Dalsza obecność europosłów z Wielkiej Brytanii nie będzie też bez znaczenia dla PiS-u, bowiem Partia Konserwatywna premier Theresy May to obecnie największy europejski sojusznik polskiej partii, z którą tworzą jedną frakcje ECR. Siła torysów jak wynika z sondaży może być już słabsza, bowiem z badania Hanbury Strategy wynika, że wybory wygra z dużą przewagą Partia Pracy z poparciem 37,8%, gdy na torysów głosować chce tylko 23% badanych. Przedłużające się negocjacje brexitu na pewno osłabiły rząd premier May. Trzecią siłą jest natomiast Partia Brexitu z poparciem 10,3%. Na Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa kojarzącej się z Nigelem Farage, który od wielu lat dążył do brexitu, chce głosować 7,5% badanych.