Jesteś tutaj: HomeBydgoszczSprawa Grzegorza D. pokazuje jak dalece pozwalają sobie rosyjskie i białoruskie służby na naszym terenie

Sprawa Grzegorza D. pokazuje jak dalece pozwalają sobie rosyjskie i białoruskie służby na naszym terenie

Napisane przez  Ł.R. Opublikowano w Bydgoszcz czwartek, 02 maj 2024 11:21

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o zatrzymaniu Grzegorza D., którego dokonało Centralne Biuro Śledcze, który miał w Argentynie grozić rosyjskiemu opozycjoniście i uderzyć na spacerze jego żonę. Chodziło o zastraszenie przeciwników Putina. Nas może dziwić jednak jak to się stało, że tego czynu dopuścił się bydgoszczanin, na drugim końcu świata. Warto pamiętać też o sprawie Tomasza Sz. sprzed kilku lat.

W sprawie Grzegorza D. główny wątek jaki się przejawia to ekonomiczny. Nie jest tajemnicą, że nie udało mu się jako przedsiębiorcy i miał długi – w 2022 roku sąd ogłosił jego upadłość. Nie są to jakieś szczególnie niedostępne dane, ale mogły wskazać białoruskiemu rekruterowi, że ta osoba potrzebuje pieniędzy. Grzegorz D. do Argentyny nie poleciał najprawdopodobniej z pobudek ideologicznych, ale w zamian za obiecaną zapłatę, która po powrocie do Polski otrzymał.

 

Ustalenia rosyjskich opozycyjnych dziennikarzy śledczych przekazane polskiej policji doprowadziły do zatrzymania bydgoszczanina, a po nim Białorusina który całą tę operację koordynował. Przy tej okazji okazało się, że Białorusin zrekrutował też dwóch innych Polaków do ataku na przeciwnika Putina na Litwie. Ta sprawa pokazuje, że rosyjskie i białoruskie służby pozwalają sobie w Polsce na dużo, a skala zjawiska może być znacznie większa.

 

Tomasz Sz. dostał grosze, ale bliższe było mu to ideologicznie

W 2018 bydgoszczanin Tomasz Sz. w towarzystwie krakowianina próbował podpalić siedzibę mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu, za co dzień później Budapeszt obwinił ukraińskich nacjonalistów. Chodziło o zaognienie relacji węgiersko-ukraińskich. Nie byli zbyt ostrożni i na stacji benzynowej zrobiono im zdjęcia, dlatego po powrocie do Polski czekało już na nich ABW. Śledztwo zakończone skazaniem ujawniło, że zrekrutował ich inny Polak, który z kolei był w kontakcie z powiązanym z niemieckim AFD, partią której zarzuca się finansowanie przez Rosję, Austriakiem Manuelem O. Miał on przekazać Polakom 1,5 tys. euro za wykonanie tego zadania na lotnisku w Berlinie. Zważając, że dla Tomasza Sz. przypadł zaledwie 1 tys. zł, należałoby tutaj szukać bardziej pobudek ideologicznych.

Tamta sprawa w Bydgoszczy przeszła bez większego echa, w 2018 roku jednak zupełnie inne było podejście do Rosji. Dopiero pełnoskalowa wojna z 2022 roku sprawiła, że takie sprawy zaczęto traktować bardziej poważnie.

 

Warte obejrzenia

  • W Zamku Bierzgłowskim rywalizowali szachiści

    W naszym regionie szachy się rozwijają - małymi krokami. Tym razem dzięki turniejowi w Zamku Bierzgłowskim. I Złoty Turniej Szachowy za nami.

  • Szachiści będą walczyć o złoto na zamku

    Między Toruniem a Bydgoszczą w Zamku Bierzgłowski odbędzie się I Złoty Turniej Szachowy w szachach klasycznych. 7 partii w dwa dni w tempie 60’ na zawodnika, a do wygrania prawdziwe złoto.
    Wyjątkowy turniej w Zamku Bierzgłowskim gdzie panuje prawdziwie rycerska atmosfera? Tak to możliwe.

Wiadomości sportowe

  • Dwa mandaty w Parlamencie Europejskim to nie musi być pewnik. Od frekwencji będzie zależeć pozycja kujawsko-pomorskiego

    7 czerwca odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, w których wybierzemy 53 przedstawicieli Polski. Ilu będzie dokładnie reprezentantów województwa kujawsko-pomorskiego? Możemy spekulować na podstawie sondaży, ale ostatecznie w skomplikowanej ordynacji nic nie jest pewne. Kluczową rolę może odegrać frekwencja.

  • Czołowi kandydaci w wyborach europejskich. Kim są i o co chodzi w tej idei?

    W pewnym sensie każdy mieszkaniec województwa kujawsko-pomorskiego będzie mógł w czerwcu wskazać, czy bliższa jest mu wizja polityczna Ursuli von den Leyen, czy Nicolasa Schmita, bądź Sandro Goziego. Problem w tym, że dla większości mieszkańców naszego województwa jedynym kojarzonym w tym gronie nazwiskiem jest szefowa KE Ursula von den Leyen, a dużą liczba osób czytających tę publikację pierwszy raz słyszy o czymś takim jak czołowi kandydaci. Idziemy w tym miejscu trochę pod prąd z polskim dyskursem politycznym, ale rolą mediów jest informowanie – a idea czołowych kandydatów wydaje nam się ciekawa.

Wiadomości z regionu